top of page

The Traveling Economist

Podróże okiem ekonomisty

05627c8f-b097-4592-8be1-e638b8d4b90d_edited_edited.jpg
Home: Witaj
Home: Blog2

USA

Zaktualizowano: 14 lip 2023

USA są największą potęgą gospodarczą i militarną świata, co najmniej od lat 40-tych XX w. suwerennie kształtują porządek współczesnego świata. Są niekwestionowanym liderem wolnego świata i postrachem większości autorytarnych dyktatorów, może z kilkoma wyjątkami. 

Początki USA sięgają wprawdzie czasów prekolumbijskich, niemniej współczesne Stany Zjednoczone wywodzą się z XVII-wiecznego osadnictwa europejskiego, podporządkowanego królowi Anglii. Przed przybyciem Europejczyków populacja autochtonicznej ludności miejscowej wyniosła sporo powyżej 1 mln. Były to przede wszystkim plemiona indiańskie i znacznie mniej rozproszeni Inuici. Pierwsi Europejczycy przybyli do Ameryki na długo przed jej odkryciem przez Kolumba. Byli to wikingowie z Islandii, którzy zostali wydaleni na Grenlandię. Stamtąd dostali się do północnej części Nowej Fundlandii, gdzie założyli pierwsze osady. Dopiero 500 lat później do Portoryko dotarł ze swoją wyprawą Kolumb (1492), a wkrótce potem John Cabot w służbie króla Anglii (dotarł do dzisiejszego stanu Maine). Jego wyprawa miała bardzo duże znaczenie, gdyż stała się podstawą roszczeń prawnych Anglii do terenów Ameryki Płn. 40 lat później portugalski żeglarz Cabrillo w służbie króla Hiszpanii dotarł do Kalifornii, a w 1565 r. Hiszpanie zbudowali w St. Augustine na Florydzie pierwszą osadę europejską na terenie USA (udana wyprawa Juana Ponce de León), która zresztą jest świetnie zachowana i można ją zwiedzić. Była ona zresztą później przez przeszło 2 wieki stolicą hiszpańskiej Florydy. Nie próżnowali też angielscy kolonialiści, próbowali oni stworzyć na początku XVII w. osadę w Jamestown w Wirginii, która jednak nie zdołała oprzeć się atakom Indian. W końcu doszło do pierwszej udanej wyprawy 102 angielskich osadników, którzy przybyli na pokładzie statku „Mayflower” do Plymouth w Massachusettes w 1620 r. Jednocześnie kolejne wyprawy hiszpańskie doprowadziły do kolonizacji Nowego Meksyku, Teksasu, Nevady, Utah, Colorado i Arizony, które zaczęto nazywać Nową Hiszpanią.  

Inne europejskie mocarstwa kolonialne też nie próżnowały na nowo odkrytym kontynencie. Francuz Jacques Cartier dotarł do Nowej Fundlandii i ujścia rzeki Świetego Wawrzyńca jeszcze w pierwszej połowie XVI w., jednak nie zdecydował się jeszcze na rozpoczęcie osadnictwa. Jego następcy rozpoczęli już jednak kolonizację na potęgę, czego wyrazem stał się Quebéc (1608). Pod koniec XVII w. Francuzi założyli kolonię w Luizjanie i zajęli wszystkie tereny wzdłuż Missisipi. Z kolei Holendrzy upatrzyli sobie obszar dzisiejszego stanu Connecticut, gdzie na Manhattanie założyli małą osadę - Nowy Amsterdam (1614). Przy wsparciu swojej wszechpotężnej wówczas Kompanii Zachodnioindyjskiej poszerzali swoje terytoria poprzez wykup kolejnych terenów. Szczególnie zasłużoną osobą w tym zakresie był ich gubernator - Peter Stuyvesant, od którego nazwiska nazwę wzięła słynna marka papierosów. Pod koniec XVII w. Anglicy zaczęli zgłaszać roszczenia wobec holenderskich terytoriów na podstawie wspomnianego faktu ich odkrycia przez Johna Cabota, by zbrojnie przejąć całą kolonię holenderską przemianowaną z Nowego Amsterdamu na Nowy Jork (1674). Holendrzy zdecydowali się ostatecznie zrzec się tych terenów, ale w dealu z Anglikami zapewnili sobie uznanie przez nich praw holenderskich do Surinamu. Nie można zapomnieć, że w wyścigu o kolonie w Ameryce Płn. aktywnie uczestniczyli też Szwedzi, którzy w XVII w. stanowili prawdziwą potęgę militarną. W pierwszej połowie XVII w. zajęli oni Delaware, jednak swoje tereny stracili na rzecz Holendrów, Stuyvesant dokonał ich aneksji w wyniku wygranej wojny. Do dzisiaj mieszka tam wiele osób o skandynawskich korzeniach.  

Po początkowym wygraniu wyścigu o dominację w Nowym Świecie, Anglicy szybko tworzyli nowe osady. W XVII w. były to Maryland i Karolina, a w XVIII w. Georgia. Szybko rosła też liczba osadników w Nowym Świecie, dochodząc w połowie XVIII w. do ok. 2,5 mln. W tym czasie sprowadzanych z zachodniej Afryki czarnych niewolników do pracy na plantacjach było 0,5 mln. W wyścigu o hegemonię na nowym kontynencie zupełnie przestała się liczyć ludność autochtoniczna, gdyż zwłaszcza u Indian waśnie plemienne uniemożliwiały im trwałą współpracę, co zostało brutalnie wykorzystane przez białych kolonizatorów i pozwoliło na szybką ekspansję terytorialną na tym olbrzymim obszarze.  

Tymi terytoriami zarządzali przysyłani z Anglii gubernatorzy, których związek z lokalnymi społecznościami był bardzo ograniczony. Z kolei lokalne samorządy dążyły do uzyskania większej niezależności od metropolii. Anglicy traktowali swoje terytoria zamorskie przede wszystkim jako rynek zbytu dla swoich towarów wyprodukowanych w Anglii oraz źródło tanich i niedostępnych u nich surowców. Nie wyrażali zgody na budowanie fabryk, co oczywiście spotykało się ze sprzeciwem kolonialistów. Wprowadzili tzw. Akty Nawigacyjne, które precyzyjnie definiowały, które towary mogły być produkowane w koloniach, a które nie. W tym czasie w Europie trwała w najlepsze wojna siedmioletnia, która przeniosła się również na kolonie zamorskie. Anglicy zderzyli się w niej z Francuzami oraz Indianami, odnosząc zdecydowane zwycięstwo. W wyniku pokoju paryskiego (1763) Francja straciła praktycznie wszystkie swoje terytoria na terenie późniejszych USA, a Hiszpania zamieniła Florydę na Kubę z Hawaną. Tym samym Anglia stała się hegemonem w Ameryce Płn. Prowadzenie wojny z Indianami i Francuzami miało swoją cenę, co skłoniło Anglików do podwyższania dochodów budżetowych, głównie poprzez wzrost opodatkowania miejscowej ludności. Wprowadzono w szczególności bardzo niepopularną opłatę stemplową (1765), co osadnicy uznali za niesprawiedliwość, gdyż obowiązek płacenia podatków do wspólnej kasy nie szedł w parze z ich reprezentacją w lokalnym parlamencie. Osadnicy ogłosili nawet bojkot angielskich towarów. Kontrolowany przez Anglików rząd chwilowo cofnął się w nakładaniu nowych obciążeń, ale nie uznał konieczności dokonania radykalnej zmiany dotychczasowej polityki „przykręcania śruby”. Najpierw przeciwko nowym cłom zaprotestowali mieszkańcy Bostonu (1770), ale ich marsze protestacyjne zostały krwawo stłumione przez angielskie wojsko. Kolejnym prowokacyjnym krokiem było prawo Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej do sprzedaży amerykańskim koloniom herbaty bez ceł i podatków, co niszczyło interesy lokalnych importerów herbaty - dla kolonizatorów produktu absolutnie strategicznego. Dlatego też reakcja była zdecydowana: koloniści w przebraniu Indian wdarli się na pokład statku zacumowanego w Bostonie i zniszczyli cały ładunek herbaty, co przeszło do historii jako bostońskie picie herbatki (1773). Gubernator angielski zareagował zamknięciem całego portu w Bostonie, co jeszcze bardziej zaogniło sytuację. Nastroje kolonistów uległy radykalizacji i zaczęły się przygotowania do zbrojnego powstania przeciw Anglikom. Dążenia do niezależności stawały się coraz bardziej głośne i jawne. W 1775 r. zaczęła się otwarta konfrontacja kolonistów z Anglikami, której pierwszą odsłoną była bitwa pod Lexington. Dowódcą miejscowych sił kolonialnych był George Washington, ale szczególnie istotną rolę odegrali w walkach zbrojnych Polacy: Kościuszko i Pułaski obok tak znamienitych postaci jak La Fayette, Jefferson, czy Franklin. 4.07.1776 r. ogłoszona została Deklaracja Niepodległości Stanów Zjednoczonych autorstwa Jeffersona, co oznaczało formalne zerwanie związków amerykańskich kolonii z Wlk. Brytanią. Ostatecznie pokój z Anglikami został zawarty w 1783 r.  

Kolejną sprawą, którą musiało zająć się nowe państwo było określenie jego ustroju. Już w 1787 r. uchwalona została konstytucja - jedna z pierwszych na świecie. Zdefiniowała ona demokratyczny i wolnościowy charakter USA, jako federacji poszczególnych stanów w oparciu o zasadę trójpodziału władz Monteskiusza, czyli niezależności władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej. Taki system polityczny w zasadzie funkcjonuje do dnia dzisiejszego i stanowił twardą podstawę budowy potęgi tego państwa. Konstytucja bardzo precyzyjnie regulowała relację między władzą centralną na poziomie federacji a stanami. USA stały się republiką federalną z prezydentem, jako głową państwa i Kongresem jako władzą ustawodawczą. System jest czysto prezydencki, gdyż prezydent stoi też na czele rządu. Pierwszą głową państwa został wielce zasłużony dla uzyskania niepodległości George Washington.  

Nowe państwo borykało się z wieloma problemami, ale w zadziwiający sposób potrafiło je też rozwiązywać. Do budowy spójnego organizmu państwowego wielce przyczynił się minister skarbu w rządzie Washingtona - Alexander Hamilton, twórca nowej waluty - amerykańskiego dolara. Hamilton zaprzeczył wszystkim dotychczasowym, ale też późniejszym teoriom o optymalnym obszarze walutowym i udowodnił, że wspólna waluta jest najlepszym instrumentem integrującym bardzo zróżnicowane gospodarczo, kulturowo i wyznaniowo poszczególne stany. Warunkiem utrzymania stabilności i koherentności tego olbrzymiego i na początku amerykańskiej państwowości dużo bardziej niespójnego obszaru gospodarczego w porównaniu z dzisiejszą UE było założenie, że każdy stan ponosi wyłączną i samodzielną odpowiedzialność za swoje długi. Nie zawsze jednak tak było. Hamilton eksperymentował z socjalizowaniem długów poszczególnych stanów, gwarantując ich zobowiązania przez budżet centralny federacji. Te praktyki zostały jednak bardzo szybko zarzucone, a ogłoszenie upadłości kilku stanów dało nauczkę wszystkim członkom federacji amerykańskiej, że muszą zarządzać swoimi finansami w sposób odpowiedzialny. Regulacje dotyczące uporządkowanej upadłości zapewniają swoistą równowagę systemową i samoregulację ekscesów nadmiernego zadłużania. Kalifornia kilka lat temu była na krawędzi bankructwa, nie wypłacano wynagrodzeń urzędnikom publicznym i nauczycielom, gdyż stan ten nie był w stanie pozyskać nowych kredytów od banków i z rynku kapitałowego. W 2011 r. Minnesota wstrzymała realizację projektów infrastrukturalnych i zamknęła parki narodowe, bo nie było pieniędzy na zapłatę osobom tam zatrudnionym. W Illinois w tym samym czasie zwolniono tysiące urzędników państwowych. Nie chcę tutaj porównywać zadłużenia tych stanów z sytuacją Grecji, gdyż takie porównanie byłoby niedorzeczne (obowiązujący w USA zakaz wsparcia finansowego utrzymał w tych latach stopień zadłużenia Kalifornii, Minnesoty i Illinois poniżej 10% PKB, podczas gdy w Grecji nawet po częściowej redukcji długów w 2012 r. wynosił nadal 188%). Chodzi tylko o zasadę, że twarde przestrzeganie ograniczeń budżetowych i świadomość pożyczkodawców, że dłużnik sam musi spłacić swoje zobowiązania i istnieje realne ryzyko jego upadłości, wymuszają racjonalność postępowania i jednych, i drugich. Od wprowadzenia prawa upadłościowego w stosunku do samorządów w 1937 r. odnotowano ok. 600 formalnych przypadków upadłości (niedawno w przypadku Detroit). Programy ratunkowe w Europie, polityka EBC, tolerowanie horrendalnie wysokich sald rozliczeniowych między bankami centralnymi strefy euro w ramach systemu Target, co należy traktować nie inaczej jak formę ukrytego i formalnie traktatowo niedozwolonego finansowania deficytowych państw, brak realnych kar za niedotrzymywanie kontraktowych zobowiązań przewidzianych w traktacie z Maastricht nie dyscyplinują, ale pogłębiają kryzys UE i kwestionują sens utrzymywania samej wspólnej waluty, co nigdy nie było praktykowane w historii gospodarczej USA.  

Po uporaniu się ze sprawami monetarnymi i wprowadzeniu wspólnej waluty młode państwo potrafiło z dużym sukcesem szybko poszerzać swoje terytorium, Jefferson ostatecznie odkupił od Napoleona Luizjanę (1803), dzięki czemu ten drugi mógł finansować swoje liczne wojny w Europie, a w 1818 r. USA powiększyły się o Dakotę. W 1821 r. James Monroe doprowadził z kolei do przejęcia hiszpańskiej Florydy, ale znany był przede wszystkim z doktryny izolacjonizmu, czyli braku ingerencji USA w sprawy Europy w zamian za powstrzymywanie europejskiej ekspansji na całym kontynencie amerykańskim. Działo się to wkrótce po tym, jak w 1812 r. wybuchł kolejny spór między Wlk. Brytanią, a USA. Anglicy wykorzystali pretekst, by podjąć próbę obalenia niepodległości USA i przywrócenia kolonii, ale ponieśli klęskę. Od tej pory żaden kraj na świecie nie próbował już zaatakować bezpośrednio terytorium USA. Tymczasem koloniści amerykańscy dalej kontynuowali swoją ekspansję na nowych terytoriach, w tym na terenie niepodległego od 1821 r. Meksyku. W szczególności upodobali sobie Teksas, wykorzystując chaos i anarchię po licznych wojnach domowych w Meksyku proklamowali Republikę Teksasu (1836), a w 1845 r. ogłosili przyłączenie tego olbrzymiego terytorium do USA. W wyniku wojny meksykańsko-amerykańskiej (1846-1848) Meksyk utracił także Kalifornię i Nowy Meksyk, tym samym USA zwiększyły o połowę swoje terytorium. W XIX w. USA uzyskały jeszcze terytorium Oregonu i stanu Waszyngton (od Wlk. Brytanii) oraz kupiły za bezcen odległą Alaskę od Rosji. Obszar USA w XIX w. powiększył się 6-krotnie!  

Bardzo szybko rosła liczba ludności, USA jak magnes przyciągały imigrantów z całego świata. Jeszcze w 1790 r. liczba ludności wynosiła poniżej 4 mln., w 1820 r. już prawie 10 mln., w 1850 r. ponad 23 mln., a w 1860 r. tuż przed wybuchem wojny secesyjnej - ponad 31 mln. Świat jednoznacznie i zdecydowanie zaakceptował amerykański model państwowości. 

Ostatnim konfliktem zbrojnym, który miał miejsce na terytorium USA była wojna secesyjna (1861-1865). Różnice w rozwoju gospodarczym między Północą a Południem zogniskowały się w skrajnie rożnym podejściu do kwestii niewolnictwa. Północ była zaludniona głównie przez mieszczan, którzy rozwijali głównie przemysł i handel. Na południu przeważały wielkie gospodarstwa rolne zarządzane przez anglikańską szlachtę, a główną siłę roboczą stanowili czarnoskórzy niewolnicy. Wojna była niezwykle krwawa i brutalna, brało w niej udział po obu stronach aż 3,5 mln. żołnierzy, z czego zginęło 670 tys! Południe zostało potwornie zniszczone, ale szybko ponownie odbudowane, co związane jest z typowym amerykańskim podejściem do przezwyciężania problemów, nawet tych największych. Opisała to świetnie Margaret Mitchell w swoim nieśmiertelnym „Przeminęło z wiatrem”. Główna bohaterka - Scarlett O’Hara po wojnie, w której straciła wszystko, włącznie ze swoim beztroskim przedwojennym stylem życia, na końcu postanowiła, że wszystko zostanie odbudowane, jeszcze lepsze i potężniejsze.  

I taki już jest ten kraj. Tam nikt nie roztrząsa długo porażek, aczkolwiek wszystkie one są bardzo szczegółowo analizowane, by w przyszłości unikać podobnych błędów. Patriotyzm amerykański nie polega na bohaterszczyźnie, ciągłym wspominaniu odległych wydarzeń historycznych, które zupełnie nie pasują do współczesnej rzeczywistości. Amerykanie przyjmują fakty jako oczywistą prawdę historyczną, a nie nimi manipulują. Nikt w USA nie twierdzi, że Amerykanie zachowali się w porządku wobec tragedii Holokaustu przed i w czasie II Wojny Światowej (z wyjątkiem nielicznych wariatów), ale też nikt nie tworzy prawa zabraniającego mówić i analizować fakty historyczne, jak to się dzieje we współczesnej Polsce. Jest to niewątpliwa siła Amerykanów i słabość Polaków. W ostatnich dniach wojny domowej został zamordowany Abraham Lincoln, ale jeszcze w tym samym roku Kongres uchwalił 3 poprawki do amerykańskiej konstytucji, dzięki którym Afroamerykanie uzyskali (co prawda teoretycznie, co widzieliśmy jeszcze w 2 połowie XX w.) pełnię praw obywatelskich, w tym prawa wyborcze. My natomiast najchętniej pisalibyśmy konstytucję na nowo po każdych wyborach sugerując, że poprzednią napisali jakiś komuniści.  

Najważniejszym rezultatem wojny było zerwanie z separatyzmem poszczególnych stanów i stworzenie silnej więzi państwowej, co pozwoliło USA skupić się na odbudowie gospodarki i ekspansji politycznej, co katapultowało nowy i prężny kraj na pozycję mocarstwa światowego. Wojna secesyjna położyła też ostatecznie kres niewolnictwu. Jednocześnie szybko zasiedlano Dziki Zachód, do czego przyczyniło się uchwalenie Homestead Act (1862). Rola gospodarki w wojnie secesyjnej była bardzo znacząca. Rząd federalny zwyciężył w nim głównie dzięki nowoczesnej gospodarce stanów północnych, zapewniających stałe dostawy wyposażenia i uzbrojenia dla walczącej armii, jak i pozwalającej na pełne wykorzystanie rozbudowanej floty w celu okrążenia przeciwnika. Ostatecznie wojna secesyjna, zakończona zwycięstwem Północy, oznaczała ekspansję kapitalizmu na terenie całego kraju. Mimo, że Stany Zjednoczone pozostały w większości krajem rolniczym, uwidocznił się rozwój miast, których mieszkańcy w 1910 r. stanowili około 46% wszystkich obywateli. Dla gospodarki negatywnym skutkiem wojny był znaczny spadek zbiorów bawełny. USA przestały pełnić rolę głównego eksportera tego surowca. Wysoki poziom jego eksploatacji, rzędu miliona ton, powrócił dopiero w 1875 r. Ten spadek był związany ze znacznym osłabieniem gospodarki plantacyjnej, która utraciła swą podstawę w postaci niewolniczej pracy ludzi czarnoskórych. Dla naprawy zniszczeń powojennych i dalszego rozwoju państwa kluczowa okazała się polityka protekcjonizmu oraz rozwój industrializacji na terenach południowych i zachodnich. Po wojnie centrum przemysłowym okazał się rejon Wielkich Jezior, złożony z takich miast jak Chicago, Detroit czy Cleveland. Rozwinął się także przemysł włókienniczy, skupiony głównie w Bostonie, Nowym Jorku i Filadelfii. Jak widać USA wyszły z wojny domowej bez większego kryzysu gospodarczego, co było niewątpliwym osiągnięciem. Ponadto, silniejsze zjednoczenie kraju wokół rządu federalnego zapewniło pomyślny kurs na drodze dalszych przemian doby industrialnej. Nastąpił gwałtowny rozwój gospodarki amerykańskiej. Powszechne prawo wyborcze dla białych i liczne wolności polityczne przyciągały miliony osadników z Europy, w tym z Polski. Powstawały liczne przedsiębiorstwa, dzięki promowaniu zasad wolności gospodarczej, etosu ciężkiej pracy, wytrwałości i oszczędności przyczyniając się do eksplozji amerykańskiego PKB. Udział USA w światowej produkcji wzrósł z 7% (1840) do 23,3% (1870).  

USA nadal wzmacniały swoją silną pozycję w regionie, stoczyły wygraną wojnę kolonialną z Hiszpanią zapewniając sobie kontrolę nad Kubą, Portoryko, Filipinami i wyspą Guam. Wkrótce Stany Zjednoczone stały się największą potęgą przemysłową świata. Rozwijały połączenia kolejowe, które połączyły Ocean Atlantycki z Pacyfikiem. Stosowano powszechnie silniki spalinowe, budowano energetyczne sieci przesyłowe. Szczególnie szybko rozwijała się motoryzacja, dzięki wynalazkom i fabrykom Henry Forda. USA stały się wówczas prawdziwym światowym hegemonem przemysłu ciężkiego. Rozwijało się górnictwo, hutnictwo, przemysł naftowy, chemiczny, bawełniany, maszynowy, okrętowy i wiele innych. Powstawały gigantyczne korporacje i takie same fortuny (Carnegie, Rockefellera czy JP Morgana). Gospodarka amerykańska rosła w tempie ponad 10% rocznie.  

USA bardzo sprytnie wykorzystały kłopoty Wlk. Brytanii w związku z jej zaangażowaniem w wojnach burskich w Płd. Afryce, monopolizując budowę Kanału Panamskiego, która zakończyła się w 1914 r. i zapewniła Amerykanom przez kolejne 100 lat jego kontrolę. Coraz bardziej USA wkraczały na arenę międzynarodową porzucając dotychczasową doktrynę izolacjonizmu prez. Monroe. Definitywnym jej końcem było zaangażowanie USA w I Wojnie Światowej. Stało się to po ogłoszeniu przez Niemcy kajzerowskie nieograniczonej wojny podwodnej z USA. W odpowiedzi Amerykanie zmobilizowali aż 4 mln. żołnierzy, którzy walnie przyczynili się do wygranej ententy. Mimo, że Woodrow Wilson odegrał istotną rolę w opracowanie traktatu wersalskiego, to jednak USA ostatecznie go nie ratyfikowały, nie przystąpiły też do Ligii Narodów i powróciły do polityki izolacjonizmu.  

Pierwsza dekada powojenna była kontynuacją procesu rozkwitu gospodarczego USA spowodowanego prosperitą powojenną. Pociągnęła ona za sobą gigantyczny wzrost fali imigracji. W 1940 r. liczba ludności przekroczyła już 132 mln., wszyscy mogli liczyć na natychmiastowe przyznanie obywatelstwa amerykańskiego. Dolar stał się też główną walutą świata. Cuda działy się też na nowojorskiej giełdzie. Przez cały okres lat 20-tych XX w. indeks Dow Jones wzrósł z 1025,79 punktów (1920) do 6080,72 punktów (1929 - dane MacroTrend), czyli 6-krotnie! Trwająca nieprzerwanie hossa została przerwana przez krach na giełdzie (24.10.1929), kiedy w ciągu jednego dnia Dow Jones spadł o ok. 12 pkt. proc. (tzw. „czarny czwartek”). Było to początkiem Wielkiego Kryzysu. W swoim mechanizmie kryzys ten nie odbiegał od poprzednich pojawiających się kryzysów gospodarczych, jednak wyróżniał się: długotrwałością, głębokością oddziaływania, szerokim zasięgiem geograficznym oraz skalą obniżenia wskaźników aktywności gospodarczej. Wynika to z faktu, iż w latach 1929-1933 kryzys objął zarówno państwa wysoko, jak i słabo rozwinięte na całym świecie, dotyczył każdego sektora gospodarki oraz spowodował nierejestrowane dotąd spadki w światowej produkcji. W związku z pojawieniem się negatywnych trendów makroekonomicznych w gospodarkach światowych doszło również do licznych uregulowań krajowych oraz międzynarodowych, których zadaniem było zwalczenie kryzysu. Co istotne, nie wszystkie rozporządzenia spełniły oczekiwania polityków, a niektóre nawet pogorszyły sytuację w gospodarce. Od początku kryzysu kraje odnotowywały skrajnie niekorzystne wyniki gospodarcze. 

Przyjmując założenie, iż rok 1928=100, w 1929 r. wskaźnik bezrobocia na świecie wynosił 133, zaś w roku 1930 już 277 (GUS, 1939). Krajem najbardziej dotkniętym przez bezrobocie były Niemcy, gdzie w 1932 r. 43% osób aktywnych zawodowo, zatem niemal połowa, było niezatrudnionych. Istotnym problemem na tle społeczno-ekonomicznym było to, iż w wielu krajach w związku z wysokim bezrobociem nie uruchamiano aktywnej polityki fiskalnej w formie zasiłków. Jeżeli takowe występowały to jedynie krótkoterminowo, co znacznie ograniczało zaspokojenie podstawowych potrzeb wielu rodzin. W czasie Wielkiego Kryzysu w szybkim tempie spadała dynamika produkcji przemysłowej. W okresie 1928-1932 spośród krajów europejskich największy spadek w dynamice produkcji przemysłowej odnotowały Niemcy – 57%, Polska – 46% oraz Czechosłowacja – 40%. USA odnotowała spadek dokładnie taki sam jak Polska (- 46%). W Azji natomiast spadek był zaledwie 10%. Mimo, iż sektor przemysłu został dogłębnie naznaczony przez okres globalnej depresji w latach 30-tych, przyjmuje się w wielu rozważaniach, iż najbardziej poszkodowaną grupą producentów byli rolnicy. Jednym z globalnych efektów podażowych była deflacja spowodowana obniżką podaży pieniądza w okresie kryzysu, która zaś wynikała z polityki deflacyjnej w wielu krajach na świecie. W związku z tym spadły również ceny artykułów rolnych. W stosunku do 1928 r. ceny produktów rolnych na świecie spadły o 64% w 1933 r. (dane GUS). Zatem przeciętny rolnik chcąc zrekompensować stratę był nastawiony na większą sprzedaż, jednakże produkcja rolna wzrosła nieznacznie, co ograniczyło dochód rolników, a tym samym zmniejszyło poziom życia na wsi. Szacuje się, że dochody rolników w USA zmniejszyły się z 14 mld. USD w 1929 r. do 6,5 mld. USD w 1932 r.  

Do kluczowych zmian w wyniku pojawienia się kryzysu doszło również w polityce handlowej na świecie. Kraje najbardziej rozwinięte, jak USA, Kanada lub Wlk. Brytania, ale również kraje rozwijające się, jak Polska zaczęły stosować protekcjonistyczną politykę handlową opartą o stymulowanie popytu krajowego względem popytu zagranicznego, a więc importu towarów do kraju. W ten sposób państwa chciały stymulować popyt krajowy w celu ożywiania gospodarki. Kraje nastawione były również na forsowanie eksportu, w taki sposób aby generować nadwyżkę handlową. Chcąc w ten sposób zwalczyć skutki kryzysu doszło do uregulowań w taryfach celnych. W 1930 r. USA zadekretowały ustawę taryfową Smoota-Hawleya. Polegała ona na wzroście ceł na produkty importowane o około 20%. W odwecie, do podobnych ustaw doszło w dwudziestu innych krajach, co wpłynęło na spadek obrotów handlu międzynarodowego o 60% w okresie 1929-1934. Z punktu widzenia przebiegu kryzysu i jego pogłębienia, istotna jest polityka ówczesnego prezydenta Stanów Zjednoczonych Hoovera, którego prezydentura zbiegła się z trwającym kryzysem gospodarczym (1929-1933). Powszechnie znane jest przekonanie, że Hoover jako liberał nie podjął żadnych działań mających zakończyć kryzys. Nie jest to do końca prawdziwe. Hoover bowiem nawoływał przedsiębiorców do podtrzymywania wynagrodzeń na stałym poziomie. Miało to przede wszystkim spowodować, iż gospodarstwa domowe uchronią się przed skutkami kryzysu i z założenia kryzys uderzy w zyski przedsiębiorców, a nie w dochód konsumentów. Jednakże w owym czasie cały świat zmagał się z deflacją, zatem realne płace wzrosły, w związku z tym wzrósł koszt funkcjonowania przedsiębiorstw, a w tym cena za pracę. Zatem zatrudnienie stało się dla pracodawców nieopłacalne, spowodowało to nadwyżkę podaży pracy nad popytem, a to doprowadziło do bardzo wysokiego bezrobocia w USA – 25,2% w 1933 r. Ponadto Hoover wprowadził nowe taryfy celne oraz istotnie podniósł wydatki publiczne z 4% (1929) do 11% (1934 - dane MFW). Trudno byłoby dziś go nazwać leseferystą czy liberałem. Deficyt budżetowy w 1932 r. wyniósł 2,9 mld. USD, ale wydatki rządowe okazały się przede wszystkim źle ulokowane i zbyt ograniczone aby wzmogły ożywienie gospodarcze. Utworzona przez rząd Hoovera Federalna Agencja Rolnictwa udzielała niskooprocentowane pożyczki dla rolników na wybrany cel. Jednakże Agencją zarządzali rolnicy, którzy byli również odbiorcami owych kredytów. W związku z tym za pomocą pożyczek ograniczali oni podaż produktów rolnych m.in. pszenicy, aby zachować wzrost jej ceny i poprzez to wzrost ich dochodów. To spowodowało wzrost produkcji, a w kolejnym etapie gwałtowny spadek cen i kryzys rolny. Spora część wydatków budżetowych dystrybuowana była na roboty publiczne, a tym samym ograniczenie bezrobocia. Jednakże zakres owej działalności był ograniczony, a jak wcześniej wspomniałem wydatki były źle ulokowane.  

W okresie 1929-1933 sektorem, w którym doszło do licznych perturbacji wpływających na globalny system finansowy był sektor bankowy. Omawiając przebieg wydarzeń w owym sektorze należy wymienić dwie strony, których wzajemne korelacje pogłębiały kryzys – System Rezerwy Federalnej (Fed) oraz banki komercyjne. Błędy Fed były ewidentne i to one doprowadziły do kryzysu bankowego. Pierwszym błędem było doprowadzenie do spadku podaży pieniądza w obiegu o 3% pomiędzy sierpniem 1929 r. a październikiem 1930 r. W następnym etapie doszło do problemów banków z płynnością finansową. W listopadzie 1930 r. coraz więcej banków upadało, co wywarło nacisk na klientach, aby wypłacać swoje depozyty. To powodowało kolejne fale bankructw, a kluczowym momentem okazał się upadek Banku Stanów Zjednoczonych. Mimo że nie był to bank centralny, posiadał on depozyty o wartości ok. 200 mln. USD i wywierał duży wpływ na cały system bankowy. Co do zasady w przypadku niewypłacalności banków komercyjnych bank centralny jako pożyczkodawca ostatniej instancji powinien obniżać stopę procentową po której dokonuje pożyczek. Tymczasem Fed w 1931 r. podniósł stopę dyskontową do najwyższego poziomu w czasie swojej działalności. Przyniosło to kolejne problemy z płynnością finansową a zaufanie do banków jako wiarygodnych instytucji coraz bardziej spadało. W okresie 1931-1932 liczba działających banków spadła o 10%, a depozyty przechowywane w bankach o 15%. W 1932 r. Fed zareagował skupując obligacje rządowe o wartości 1 mld. USD. Jednak był to instrument, który tylko nieco ożywił koniunkturę oraz wspomógł działalność instytucji finansowych. Kolejno po sobie upadały banki a w 1933 r. doszło do tzw. ”Bankowych Wakacji”. Banki były zamknięte przez tydzień, aby nikt nie mógł wypłacać depozytów. Celem była ochrona rezerw banków komercyjnych, aby nie zbankrutowały. W sumie w okresie 1929-1933 upadło ok. 50% banków, a wartość depozytów, które nie zostały odzyskane przez klientów to 30 mld. USD. 

W okresie Wielkiego Kryzysu rządy wielu państw zaczęły mieć problemy z równowagą budżetową. Spadek wartości produkcji oraz sprzedaży towarów znacząco zmniejszył dochody budżetowe rządów z tytułu podatków. Państwa, aby nie generować nadmiernego deficytu w budżecie musiały ograniczyć wydatki m.in. na cele socjalne, obronne czy oświatę. W ten sposób w czasie recesji nie były w stanie chronić swoich obywateli. Skutkiem było jeszcze większe ograniczenie produkcji, sprzedaży oraz wspomniana już deflacja. Jak powszechnie wiadomo ekspansywna polityka fiskalna w określonym zakresie stymuluje wzrost cen. Jedną z bardziej kluczowych dat w czasie Wielkiego Kryzysu był 4 marca 1933 r. Wówczas prezydentem został Franklin Delano Roosevelt. Wraz z zespołem swoich doradców opracował on program pod nazwą New Deal, który zakładał rozsądne wychodzenie z kryzysu gospodarczego. Program New Deal w zasadzie pierwszy raz w historii gospodarczej USA zakładał inicjowany na szeroką skalę interwencjonizm państwowy. Niezależnie od poglądów w aspekcie kierowania polityką gospodarczą należy stwierdzić, że wówczas interwencjonizm państwowy pozwolił wyjść z głębokiej stagnacji gospodarczej USA oraz całego świata. Warto zatem prześledzić jego główne założenia.  

W zakresie sektora bankowego oraz walutowego pierwszą ustawę jaką wprowadzono była Gold Reserve Act. Zgodnie z nią zniesiono standard złota, czyli zlikwidowano system waluty złotej. Banki od tej chwili nie mogły używać złota w transakcjach oraz wymieniać dolarów na złoto swoim klientom. Ponadto osoby posiadające złoto musiały je przekazać do Systemu Rezerwy Federalnej. Rozpoczął się także skup złota od producentów oraz osób z zagranicy po rosnących cenach. W wyniku tej ustawy doszło do kilku ważnych skutków: ożywienia eksportu w wyniku dewaluacji dolara, wzrostu rezerwy złota oraz wzrostu podaży pieniądza, co nakręciło popyt krajowy. Na podstawie Emergency Banking Relief Act ulepszono funkcjonowanie FED-u, zaktywizowano płynne finansowo instytucje finansowe oraz ubezpieczono depozyty bankowe (stworzono pierwszy w świecie system ubezpieczania depozytów - Federalną Korporację Ubezpieczenia Wkładów, która gwarantowała klientom zwrot do 5 tys. USD w przypadku niewypłacalności instytucji finansowej). 

Dla zdynamizowania produkcji przemysłowej utworzono Administrację ds. Ubezpieczenia. Instytucja ta wspierała produkcję przemysłową, zwalczała bezrobocie i nakłaniała do przestrzegania uczciwej konkurencji, ochrony konsumentów, pracodawców oraz pracowników. W celu zwalczenia kryzysu w rolnictwie powołano instytucję Agriculture Adjustment Administration (AAA). Miała ona za zadanie wpływać na wzrost cen poprzez nakazywanie rolnikom ograniczenie zasiewów oraz dotowanie produkcji zbóż. Rząd natomiast wprowadził specjalne pożyczki dla rolników, które były zastawione kukurydzą, pszenicą oraz bawełną. Działania AAA oraz rządu spowodowały wzrost cen artykułów rolnych, a tym samym dochodów rolników, które w 1937 r. były na poziomie porównywalnym do dochodów przed kryzysem. W zarządzaniu polityką społeczną istotna była przede wszystkim ustawa pod nazwą Social Security Act. W wyniku jej zapisów osoby powyżej 65 roku życia, osoby starsze oraz dzieci, które nie miały źródeł utrzymania otrzymywały renty od państwa. Ponadto bezrobotni otrzymywali zasiłki a pracownicy w głównych sektorach gospodarki mieli zapewnione emerytury. Specjalnie powołana Administracja Robót Publicznych przeznaczyła 3,3 mld. USD na zatrudnienie pracowników przy budowie szkół, boisk, lotnisk, dróg oraz szpitali. Z tej inicjatywy skorzystało ok. 4 mln. obywateli. Ponadto do pracy aktywizowano studentów oraz uczniów. Otrzymywali oni pensję w wysokości 30 USD za miesiąc. Pracowali w Cywilnym Korpusie Ochrony Przyrody. W 1933 r. zlikwidowano prohibicję. Mimo, że konsumpcja alkoholu spadła o 50% to zarządzanie administracyjne związanie z utrzymywaniem prohibicji było zbyt kosztowne oraz wykreowało szereg grup przestępczych. New Deal pobudził aktywność gospodarczą, zdynamizowała się produkcja przemysłowa, spadło bezrobocie, ustabilizował się sektor bankowy oraz rolny. Ponadto wzrosły stawki płac oraz stopa życiowa ludności amerykańskiej. Beneficjentem wychodzenia USA z kryzysu była też odbudowa gospodarek europejskich, azjatyckich oraz południowo-amerykańskich. Światowe odbicie gospodarcze nastąpiło rok po wdrożeniu programu New Deal, czyli w 1934 r. Oczywiście gospodarki krajowe realizowały również swoje programy odbudowy gospodarczej, jednakże USA, podobnie jak dziś muszą być stabilne, ponieważ dolar, jak i cały system gospodarczy USA jest istotny dla funkcjonowania globalnego systemu gospodarczego. Dzięki polityce Nowego Ładu USA udało się podnieść z Wielkiego Kryzysu i wrócić na drogę rozwoju i prosperity, która apogeum osiągnęła w latach 50- i 60-tych XX w. Polityka amerykańskiej gospodarki lat 30-tych stała się podstawą dla budowy koncepcji interwencjonizmu państwowego przez Johna Maynarda Keynesa. Wreszcie: sukces New Deal stał się windą Franklina Delano Roosevelta do trzech kolejnych kadencji w Białym Domu. 

Do II Wojny Światowej USA dotarły zatem w zupełnie dobrej kondycji. W początkowym okresie wojny Amerykanie nie angażowali się zbrojnie, wspierali jednak Wlk. Brytanię i jej sojuszników, również dzięki słynnej ustawie Lend-Lease Act (sprzedaż broni po preferencyjnej cenie aliantom). Sytuacja diametralnie zmieniła się po zaskakującym ataku Japończyków na bazę w Pearl Harbor na Hawajach, który zmusił USA do przystąpienia do wojny. Atak Japończyków do dzisiaj siedzi głęboko w świadomości amerykańskiej. Ich straty były wtedy olbrzymie. Będąc przed laty w Pearl Harbor miałem okazję nie tylko zobaczyć zatopione okręty wojenne, ale też porozmawiać z weteranami, żywymi świadkami tej klęski, którzy w szczegółach opowiadali o tym jednym z najbardziej tragicznych wydarzeń w historii USA, gdyż zaatakowane zostało w bezpośredni sposób terytorium tego kraju - rzecz bez precedensu od wojny niepodległościowej. Dlatego też reakcja Amerykanów mogła być tylko jedna - prawie 15 mln. żołnierzy zostało zmobilizowanych i uczestniczyło w walkach przeciwko Niemcom w Europie i Japonii na Pacyfiku. USA wspierały też Sowietów, przyczyniając się walnie do pokonania Hitlera. Japonia skapitulowała po zrzuceniu bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki (sierpień 1945). W wyniku wojny USA stały się niekwestionowanym hegemonem na arenie międzynarodowej. O niedawnej polityce izolacjonizmu nie było już mowy. Kształtowanie powojennego ładu międzynarodowego w Europie i na Dalekim Wschodzie to przede wszystkim dzieło Amerykanów. Następca Roosevelta - Harry Truman przeszedł do historii przede wszystkich dzięki planowi Marshalla, czyli odbudowy Europy ze zgliszczy wojennych (1947). Niestety nie mogły z niego korzystać państwa bloku sowieckiego, w tym Polska, bo zabronił tego Związek Sowiecki. Stało się to przyczyną wielkich zapóźnień rozwojowych całego bloku wschodniego, który po 1989 r. walczy o zmniejszenie dystansu do Zachodu i potrwa to jeszcze dłuższy okres czasu.  

Prezydentura Trumana to także początek głębokiego podziału Europy, znanego jako „zimna wojna”. Tego terminu po raz pierwszy użył George Orwell w 1945 r. Z kolei za właściwą inaugurację konfliktu uznaje się dwa przemówienia. Pierwsze z nich zostało wygłoszone przez Stalina w Moskwie (1946) - sowiecki dyktator wieszczył wówczas nieuniknioną konieczność wojny z zachodnimi imperialistami. Miesiąc później Churchill wygłosił z kolei mowę w amerykańskim Fulton – to wtedy właśnie padły znamienne słowa: „Od Szczecina nad Bałtykiem po Triest nad Adriatykiem na kontynent opadła żelazna kurtyna”. Po zakończeniu wojny stosunki pomiędzy niedawnymi koalicjantami wciąż się pogarszały. Mnożyły konfrontacje wywoływane przez Stalina, a kolejnymi punktami zapalnymi stawały się Iran, Turcja czy wreszcie Grecja. W związku z tym USA ogłosiły wprowadzenie w życie zasad powstrzymywania ekspansji komunizmu wszelkimi dostępnymi środkami, co przeszło do historii jako „doktryna Trumana”. Od tego momentu, aż do zakończenia zimnej wojny (1989), koncepcja ta stanowiła jeden z fundamentów polityki amerykańskiej. Pierwszy poważny konflikt powojenny między USA i Sowietami nastąpił w kwestii Niemiec.  

Niedawni alianci w żaden sposób nie mogli porozumieć się co do wspólnej koncepcji dotyczącej przyszłości tego kraju. Amerykanie dążyli do utworzenia zdemilitaryzowanych, demokratycznych i federacyjnych Niemiec pod kontrolą czterech mocarstw, Stalin zaś nie chciał dopuścić do amerykańskiej obecności w środku kontynentu, dążąc jednocześnie przy użyciu miejscowych komunistów do przejęcia kontroli na całym niemieckim terytorium. W efekcie z połączenia amerykańskiej i brytyjskiej strefy okupacyjnej powstała Bizonia, a po scaleniu jej ze strefą francuską utworzono Trizonię. Następnym krokiem było wprowadzenie marki niemieckiej, mającej uzdrowić gospodarkę i przyspieszyć integrację poszczególnych obszarów. Wzmocnienie gospodarcze oraz integracja zachodnich sektorów, w tym także tych berlińskich, nie były rzecz jasna na rękę Stalinowi, który dążył do utrzymania roli europejskiego hegemona. Stalin, licząc na utworzenie ogólnoniemieckiego rządu z niemałymi wpływami komunistycznych akolitów, ogłosił w czerwcu 1948 r. blokadę Berlina. Przed mieszkańcami jego zachodnich sektorów stanęło widmo głodu. Z tego zwarcia zwycięsko wyszli jednak Anglosasi. USA i Wlk. Brytania na czas 11 miesięcy stworzyły gigantyczny most powietrzny, zapewniając konieczną aprowizację. Rosjanie nie zareagowali zbrojnie, a w maju 1949 r. znieśli blokadę. Kryzys berliński przypieczętował drastyczne rozbieżności pomiędzy mocarstwami, czego jedną z konsekwencji było istnienie dwóch odmiennych ustrojowo państw niemieckich. Zimna wojna rozgorzała na dobre.  

W międzyczasie jednak miała miejsce chwila odprężenia za czasów prezydentury republikanina Eisenhowera, czemu sprzyjała smierć Stalina. Eisenhower zlikwidował słynną komisję McCarthy’ego tropiącego sowieckich szpiegów w USA, zniósł też segregację rasową w szkołach. Gospodarka amerykańska gwałtownie się rozwijała, w szczególności dzięki budowie systemu autostrad międzystanowych, które przyczyniły się do szybkiego rozwoju motoryzacji i transportu samochodowego. Na koniec 1959 r. w USA było zarejestrowanych już ok. 70 mln. samochodów. Wkrótce jednak sytuacja geopolityczna uległa ponownemu zaostrzeniu i świat przypomniał sobie o zimnej wojnie. 

Klęska militarna Japonii, dotychczas kontrolującej Półwysep Koreański, zaowocowała w dłuższej perspektywie faktycznym podziałem tego obszaru między dwa wrogie sobie kraje. Jeszcze w sierpniu 1948 r. na południu półwyspu doszło do utworzenia, popieranej przez USA, Republiki Korei, z kolei dwa miesiące później, pod auspicjami Stalina, na północy powstała Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna (KRLD). Oba młode państwa uznały ów stan za tymczasowy, pałając chęcią zjednoczenia całości koreańskich ziem pod swoim przewodem. Wykorzystując sprzyjające okoliczności międzynarodowe w czerwcu 1950 r. armia komunistycznej północy zaatakowała proamerykańskie południe. Przez ponad trzy lata wojna toczyła się ze zmiennym szczęściem, Seul przechodził z rąk do rąk, zaś KRLD zawdzięczała przetrwanie jedynie dzięki wprowadzeniu do walk przez ChRL „Armii Ochotników Ludowych”. Konflikt zakończył się utrwaleniem podziału półwyspu, przynosząc globalny strach przed wojną atomową. Komuniści doznali ciężkich strat, z kolei ponoszące główny ciężar zmagań, walczące pod auspicjami ONZ USA udowodniły sojusznikom gotowość do skutecznego wypełniania doktryny „powstrzymywania”. Światowy model dwubiegunowości okrzepł. Zimna wojna miała się w najlepsze.  

W innym regionie świata po obaleniu skorumpowanego rządu dyktatora Batisty, władzę na Kubie objęli rewolucjoniści pod przywództwem Fidela Castro (1959). „Bezpośrednie rządy ludu”, charakteryzujące się m.in. nacjonalizacją własności obywateli i koncernów amerykańskich, nie mogły spodobać się w Waszyngtonie. Castro, cieszący się popularnością wśród uboższej części mieszkańców, zamierzał uwolnić kraj od zależności ekonomicznej względem USA żądając podwojenia ilości importowanego cukru (gospodarka Kuby była monokulturą), tudzież ustalenia wyższych cen skupu. USA, odrzucając owe żądania, twardo stały na gruncie odszkodowań za nacjonalizację, przygotowując się zarazem do obalenia Castro. Odmowa Amerykanów rzuciła Kubańczyków wprost w ramiona Moskwy. Związek Sowiecki ochoczo przystał ma możliwość zdobycia przyczółka naprzeciwko wybrzeży Florydy, godząc się na kubańskie warunki i oferując preferencyjne kredyty na zakupy maszyn oraz broni, a także przysyłając specjalistów w ramach „bratniej pomocy”. Chęć uniezależnienia od USA przyniosła uzależnienie od Sowietów. Gwoździem do trumny kubańskiej gospodarki było amerykańskie embargo. Konsekwencją wzajemnej wrogości była nieudana inwazja antycastrowska w Zatoce Świń, mająca bezpośrednie przełożenie na zawarcie wojskowego sojuszu kubańsko- sowieckiego. Wiosną 1962 r. Nikita Chruszczow wydał decyzję o rozmieszczeniu na Kubie wyposażonych w głowice jądrowe pocisków średniego i krótkiego zasięgu. Było to apogeum zimnej wojny. Świat stanął na progu nuklearnej katastrofy. Wszystko zależało teraz od prezydenta Kennedy’ego. 24 października 1962 r. zarządził totalną blokadę morską wyspy, odrzucając jednocześnie opcję ataku, dzięki czemu nie doszło do wybuchu III wojny światowej. W następnych dniach odbył się szereg tajnych przetargów pomiędzy Białym Domem, a Kremlem, w wyniku których Chruszczow usunął broń jądrową z Kuby, zaś Kennedy wykonał podobny krok w Turcji, obiecując także zaniechanie operacji wojskowych przeciwko Castro. Pokój został zachowany.  

Społeczeństwo amerykańskie było przyzwyczajone do myśli, że USA to światowy dominator w dziedzinie technicznej. Można sobie zatem wyobrazić powszechny szok i strach jaki zapanował w Ameryce po wystrzeleniu przez Sowietów pierwszego sztucznego satelity Ziemi (4.10.1957). Data ta symbolizuje rozpoczęcie kolejnej odsłony zimnej wojny ‒ wyścigu kosmicznego. Wspomniany już spektakularny przejaw potęgi ZSRS wymusił na Białym Domu niemal natychmiastowe wyasygnowanie potężnych kwot celem uzyskania prymatu w dziedzinie eksploracji przestrzeni kosmicznej. W płaszczyźnie doraźnej powołano Narodową Agencję Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej, lepiej znanej jako NASA. Na efekty działań przyszło jednak trochę poczekać. 

Po wystrzeleniu pierwszego satelity, jeszcze w tym samym roku, na pokładzie Sputnika 2 w kosmos wystartowało pierwsze zwierzę ‒ pies Łajka. Pierwszym człowiekiem w kosmosie został Jurij Gagarin (12 kwietnia 1961 r.), pierwszą kobietą okazała się Walentina Tierieszkowa (16 czerwca 1963 r.), a pierwszy lot załogi większej niż jedna osoba odbył się na statku Woschod 1 (12 października 1964 r.). Wreszcie na pierwszy spacer kosmiczny wybrał się Aleksiej Leonow w marcu 1965 r. Była to porażająca seria sowieckich sukcesów. W jaki zatem sposób Amerykanie mogli przywrócić swój prymat, podnieść morale i odnieść zwycięstwo propagandowe? Trzeba było dokonać czegoś naprawdę wielkiego. 20 lipca 1969 r., w ramach misji Apollo 11, lądownik „Eagle” z dwoma kosmonautami na pokładzie wylądował na Księżycu. Po kilkugodzinnych przygotowaniach, następnego dnia, Neil Armstrong jako pierwszy człowiek zszedł na powierzchnię Księżyca. Zakończenie najbardziej spektakularnej fazy wyścigu kosmicznego miało miejsce niemalże 6 lat później. Wówczas (1975) wystartował pierwszy kosmiczny program sowiecko-amerykański: Sojuz-Apollo.  

W Wietnamie Amerykanie przejęli schedę po kolonialistach francuskich, kierując się doktryną „powstrzymywania” – słusznie domniemywali, iż komuniści nie ustaną w dążeniach do zjednoczenia kraju pod swym przywództwem. Nadto Waszyngton obawiał się ekspansji wrogiej ideologii w pozostałych krajach regionu. Wydaje się jednak, iż purytańskie dochowanie wierności zasadom politycznym przyciemniło obraz amerykańskim strategom. Ufni w swą przewagę finansowo-technologiczną, nie wzięli pod uwagę klimatu, a zwłaszcza ducha narodu, z którym przyszło im się zmierzyć. Ponadto komuniści mieli już za sobą walki z Japończykami oraz Francuzami. Podobnie jak na Półwyspie Koreąńskim, na terenach wietnamskich również doszło do politycznego podziału. 17 równoleżnik oddzielał komunistyczną północ od popieranego przez USA południa. Słabe i przeżarte korupcją rządy na południu nie miały żadnych szans w starciu ze zdyscyplinowaną północą, zasilaną chińską, a od połowy 1964 r. dodatkowo sowiecką pomocą. Jedyną alternatywą dla ich utrzymania było zaangażowanie USA. Początkowo Amerykanie ograniczali się do szkolenia i uzbrajania, dopiero kiedy okazało się to niewystarczające, w marcu 1965 r. do akcji wkroczyli marines. Konflikt w Wietnamie, mimo zaangażowania ogromnych sił (ok. 540 tys. Amerykanów, ponad 50 tys. żołnierzy z innych krajów) i środków (naloty dywanowe, w tym stosowanie zabronionych przez konwencje bomb kasetowych, rozszerzenie działań na sąsiednie kraje, rozpylanie defoliantów, stosowanie napalmu, białego fosforu), okazał się nie do wygrania, przy okazji ujawniając światu niewyobrażalne okrucieństwo, brutalność i zbrodnie. Zatruwano wodę, palono uprawy i zabudowania, zabijano bydło, stosowano wysiedlenia. Z powodu stosowania zasady „Zabijcie wszystko, co się rusza” cierpieli również niewinni cywile, którzy znaleźli się na terenach objętych walkami. Tymczasem determinacja oddziałów komunistycznych stale się zwiększała. W końcu również za sprawą masowych protestów w Ameryce przeciwko „brudnej wojnie”, nawet pomimo stosunkowo łatwego rozbicia wielkiej ofensywy Tet, planiści z Waszyngtonu porzucili myśl o wygranej. Do końca 1972 r. większość sił amerykańskich opuściła Wietnam. Na skutek zaś dalszych wydarzeń, w połowie 1976 r., komuniści zjednoczyli cały kraj.  

Z kolei w wyniku zmieniającej się na niekorzyść Kremla sytuacji w Afganistanie, w grudniu 1979 r. ograniczony kontyngent Armii Czerwonej, zgodnie z logiką rozszerzonej „doktryny Breżniewa”, dokonał inwazji, zamierzając w ramach wojny błyskawicznej utrwalić zależność tego kraju. Koniec końców okazało się to kardynalnym błędem kremlowskiej wierchuszki. Atak Moskwy mocno zmienił sytuację międzynarodową, w związku z czym został uznany przez prezydenta Cartera za „największe zagrożenie pokoju światowego od czasu II Wojny Światowej”. Konflikt z mudżahedinami, wspieranymi przez USA oraz arabskich sojuszników, wkrótce przerodził się w długotrwałą wojnę zastępczą, dodatkowo nieustannie zasilaną przybywającymi z całego świata arabskiego fanatycznymi bojownikami. W tym przypadku kremlowska gerontokracja nie odrobiła lekcji wojny wietnamskiej, nie tylko nie doceniając afgańskiego przywiązania do konserwatywnych wartości, zdecydowania USA, warunków naturalnych i historii regionu, lecz także lekceważąc specyfikę narodową najliczniejszego z tamtejszych ludów ‒ Pasztunów stosujących Pasztunwali, kodeks oparty m.in. na zemście rodowej. Podobnie jak w przypadku wojny wietnamskiej, także i w trakcie walk w Afganistanie dochodziło do barbarzyńskich zachowań – bombardowań wiosek, grabieży czy gwałtów, choć założeniem sowieckiej interwencji miała być „pomoc bratniemu narodowi afgańskiemu”. Wojna afgańska osłabiła międzynarodowy autorytet ZSRS, dodatkowo obniżając morale jego obywateli. Wyczerpujący konflikt uderzył mocno w gospodarkę sowiecką, ukazał słabość systemu i w znaczący sposób przyczynił się do późniejszego upadku ZSRS. W lutym 1989 r. ostatnie transportery Sowietów opuściły teren Afganistanu pokonując Most Przyjaźni na Amu-darii. Jednak Amerykanie również skompromitowali się w Afganistanie kilka dekad później, wycofując swoje wojska decyzją prezydenta Bidena i zostawiając ten okrutnie zdewastowany ciągłymi wojnami kraj na pastwę Talibów. 

Postępującą słabość „Imperium Zła”, jak zwykł mawiać Ronald Reagan, jako pierwsi wykorzystali Polacy, brawurowo zapoczątkowując demontaż systemu komunistycznego w Europie Środkowo-Wschodniej – choć proces ten w Polsce został spowolniony przez wprowadzenie stanu wojennego przez Jaruzelskiego (1981). U schyłku lat 80-tych rozpoczęła się „Jesień Ludów” – w Polsce, w czerwcu 1989 r. odbyły się pierwsze częściowo wolne wybory, zaś już kilka miesięcy później, w nocy z 9 na 10 listopada upadł Mur Berliński – symbol podzielonego świata. Dalsze wydarzenia za Odrą potoczyły się błyskawicznie. 20 września 1990 r. ratyfikowano traktat zjednoczeniowy, zaś 3 października kraje związkowe NRD przystąpiły do RFN. Zjednoczenie Niemiec stało się faktem. Wraz z upadkiem muru okazało się, iż „król jest nagi”. Pojęcia takie jak „zimna wojna” i towarzyszący jej „wyścig zbrojeń” utraciły umocowanie w rzeczywistości. Zmianie uległ układ sił światowych. Na placu boju pozostało tylko jedno supermocarstwo – Waszyngton triumfował. Związek Sowiecki rozpadł się jak domek z kart. W 1991 r. utworzono Wspólnotę Niepodległych Państw, a 25 grudnia 1991 r. Gorbaczow wręczył Borysowi Jelcynowi kody jądrowe, po czym podał się do dymisji. Następnego dnia, na mocy uchwalonej przez Radę Najwyższą deklaracji o samorozwiązaniu, 74 lata po rewolucji październikowej, imperium zła - Związek Sowiecki przestał istnieć. W ten oto sposób zakończyła się zimna wojna. 

Grabarzem Związku Sowieckiego w ostatnim okresie jego dogorywania był Ronald Reagan. Prócz twardej postawy wobec Sowietów zasłynął on też ze swojej innowacyjnej polityki gospodarczej zwanej reaganomiką, która do dzisiaj często podawana jest jako przykład skutecznej polityki gospodarczej z ograniczonym udziałem państwa. Czy rzeczywiście było tam sporo innowacji? Z założenia charakteryzowała się ona liberalnym podejściem do gospodarki, w której rola państwa była ograniczana. Wydatki państwa miały zostać obniżone, tak samo jak podatki, a cała polityka gospodarcza miała opierać się na podstawach ekonomii podażowej i szkoły austriackiej. Reagan charakteryzował się twardym i konserwatywnym podejściem do spraw gospodarczych, przez co do gustu przypadł mu neoliberalizm, który wówczas bardzo szybko zyskiwał na znaczeniu. Wspomniany neoliberalny nurt krytykował większość postulatów keynesizmu, który po kryzysie z lat 70-tych XX w. zaczął odchodzić do lamusa. Zwolennicy Keynesa uważali, że nie można wszystkiego zostawić wolnemu rynkowi, państwo musi być obecne w gospodarce i co najważniejsze powinno walczyć wszystkimi możliwymi sposobami z bezrobociem. Jako jedno z głównych narzędzi do walki z bezrobociem Keynes sugerował posługiwanie się jednocześnie długiem publicznym i podatkami. W sytuacji kryzysowej zalecał on obniżenie podatków, tak by pobudzić popyt, a co za tym idzie gospodarkę, nie przejmując się jednocześnie nadto deficytem budżetowym. Porównując to z postulatami Reagana, wyraźnie widać różnicę w podejściu do polityki gospodarczej, przynajmniej teoretycznie. Problem w tym, że teoria nie szła w parze z praktyką. W czasie prezydentury Reagana podatki rzeczywiście zostały obniżone, ale historycznie obniżka nie odbiegała w żaden sposób od tych z lat ubiegłych. Wydatki rządowe pozostały natomiast bez zmian. W efekcie bardzo szybko zaczął rosnąć dług publiczny USA. Zadłużenie urosło z poziomu 26% PKB w 1980 r. do 41% w 1988 r., co w wartościach nominalnych oznacza zmianę z 740 mld. USD do 2,1 biliona. Trzykrotny wzrost zadłużenia sprawił, że USA z największego na świecie kredytodawcy, stały się największym globalnym kredytobiorcą i dłużnikiem. Jak wiadomo dług rządowy jest niezgodny z poglądami austriackiej szkoły ekonomii, a zatem i też z postulatami Reagana, który wzrost zadłużenia nazwał największym rozczarowaniem swojej prezydentury. Zabieg obniżki podatków i utrzymania na tym samym poziomie wydatków rządowych miał na celu pobudzenie amerykańskiej gospodarki, której groziło ryzyko długotrwałej recesji. Zabieg się udał. W 1982 r. bezrobocie było równe 11%, po 6 latach bez pracy było tylko 5% obywateli. Realne PKB na mieszkańca podczas prezydentury Reagana rosło o 2,6%. To wyraźnie więcej aniżeli 1,9% średniorocznego wzrostu podczas ośmiolecia poprzedzającego kadencje Reagana. 

Wszystkie te działania jednoznacznie wskazują na to, że reaganomika nie była niczym innym jak nową nazwą dla keynesizmu. Dokładnie takie same środki do walki z kryzysem sugerował kilka dekad wcześniej Keynes, który optował za drastycznym wzrostem deficytu budżetowego, w zamian za pobudzenie gospodarki i popytu wewnętrznego. Ponadto dokładnie takich samych środków jak ognia unikają przedstawiciele szkoły austriackiej, której Reagan był zwolennikiem. Zatem reaganomika okazała się mitem. Do tych samych wniosków doszli Roubini i Mihm, którzy w swojej książce „Ekonomia Kryzysu” podają identyczne argumenty obnażające w jednym z rozdziałów Reagana i jego politykę gospodarczą. Ich zdanie podziela także laureat nagrody Nobla Krugman, znający temat wyjątkowo dobrze, gdyż był doradcą gospodarczym w administracji Reagana. Postulował on zupełnie co innego, niż faktycznie robił. Widać zatem, że Związek Sowiecki upadł dzięki keynesowskiej polityce, ponieważ stosując jej postulaty, możliwe było zwiększenie wydatków na zbrojenia kosztem długu publicznego, a to z kolei doprowadziło do niewydolności sowieckiego molocha i w rezultacie do jego upadku. 

Kolejny prezydent USA - Bush wsławił się interwencją w Iraku po agresji Saddama na Kuwejt, sprawował swoją funkcję w przełomowym okresie historii Polski w czasie zmiany ustrojowej i uchodził za wielkiego przyjaciela Polski. Jego następca Bill Clinton zasłynął prócz skandali obyczajowych z tego, że udało mu się pierwszy raz od dekad zrównoważyć budżet a nawet osiągnąć nadwyżkę budżetową, co stanowiło solidny fundament dla doskonałego stanu amerykańskiej gospodarki. Jego następca - Bush junior już na samym początku swojej kadencji skonfrontowany był z atakami terrorystycznymi na USA, w tym na wieże WTC w Nowym Jorku 11 września 2001 r. USA sformowały szeroką koalicję antyterrorystyczną, która obaliła reżim Talibów w Afganistanie w wyniku interwencji wojskowej, a następnie pod nieprawdziwym i nigdy niepotwierdzonym pretekstem istnienia broni masowego rażenia w Iraku obaliła też reżim Saddama. Jednak prawdziwe wyzwanie nastąpiło pod koniec kadencji Busha - był to światowy kryzys finansowy po upadku banku Lehman Brothers w NYC. Był to największy krach w światowej gospodarce od Wielkiego Kryzysu lat 30-tych XX w., który wywołał największą recesję gospodarczą na świecie.  

Jego źródeł należy przede wszystkim szukać w wystąpieniu globalnych nierównowag oraz utrzymywaniu się ujemnych realnych stóp procentowych. Okres lat 90-tych ubiegłego wieku oraz początek XXI w. charakteryzował się relatywnie wysokimi nierównowagami. Rynki azjatyckie utrzymywały dodatnie saldo rachunku obrotów bieżących, z kolei rynki bardziej rozwinięte (USA, strefa euro, Kanada) generowały saldo ujemne. Konsekwencją tych globalnych nierównowag było wykorzystywanie dodatniego salda rachunku obrotów bieżących przez kraje azjatyckie do reinwestowania kapitału na rynku amerykańskim, gdzie saldo był ujemne. W ten sposób napływający kapitał na rynek amerykański, po pierwsze obniżał realne stopy procentowe, a po drugie dawał większą możliwość bankom komercyjnym do udzielania kredytów. Jednak powyższy proces był tylko wierzchołkiem góry lodowej. Aby zrozumieć powstanie kryzysu finansowego należy rozważyć: politykę Fed oraz innych banków centralnych, nadzór makro- i mikro- ostrożnościowy nad rynkiem finansowym oraz nowe instrumenty finansowe (m.in. sekurytyzacja). Zatem, wraz z początkiem XXI w. najbardziej wpływowe banki centralne rozpoczęły proces obniżania stóp procentowych. Decydenci polityki monetarnej podejmowali te decyzje pod wpływem aktualnych danych na temat koniunktury gospodarczej. O ile lata 90-te XX w. to okres dobrej koniunktury i stabilności makroekonomicznej, o tyle początek następnego wieku to spowolnienie światowej koniunktury pod wpływem pęknięcia bańki internetowej na rynkach kapitałowych. W wyniku obaw przed recesją gospodarczą Fed w I kw. 2001 r. zapoczątkował luzowanie monetarne i obniżkę stóp procentowych. Niedługo potem, bo w II kw. 2001 r. stopy procentowe obniżył także EBC. Natomiast Bank Anglii na wzór Fed stopy proc. obniżył w I kw. 2001 r. W ten oto sposób w światowej gospodarce doszło do zainicjowania ekspansywnej polityki monetarnej. Zgodnie z prawidłami ekonomii należało w średnim okresie oczekiwać wzrostu inflacji. Ta jednak, czy to w USA, Wlk. Brytanii lub strefie euro utrzymywała się na relatywnie stałym poziomie. W ten sposób ujemne realne stopy procentowe utrzymały się w dłuższej perspektywie na światowym rynku (ponieważ banki centralne nie widziały potrzeby podnoszenia stóp proc.), a to wiązało się z konsekwencjami. Niskie stopy procentowe, a co za tym idzie niższe raty kredytów hipotecznych, wywołały wzmożony popyt na te kredyty i oczywiście nieruchomości w USA, ale i na rynku europejskim. Społeczeństwo (w tym głównie klasa najuboższa) zwiększyło zdolność kredytową. W związku z tym zakup nieruchomości na kredyt hipoteczny stał się osiągalny nawet dla najbiedniejszych grup społecznych. Banki komercyjne w zasadzie nawet ową zdolnością się nie przejmowały. Wynikało to z faktu, iż popularność zyskał mechanizm sekurytyzacji. Polegał on na przenoszeniu wszelkiego ryzyka kredytowego na inwestorów w wyniku wyizolowania aktywów banku związanych z udzielaniem niskojakościowych kredytów z bilansu i na podstawie tego emitowania papierów wartościowych zabezpieczonych przychodami ze spłacanych tychże kredytów hipotecznych. W ten sposób wyodrębnił się tzw. kredyt subprime, czyli kredyt bankowy wysokiego ryzyka, który w dużym stopniu przyczynił się do wystąpienia globalnego kryzysu finansowego. Do dziś owe aktywa w wyniku ich negatywnego wpływu na system finansowy noszą nazwę aktywów toksycznych. Warto zaznaczyć, że kredyty te dotyczyły pożyczek konsumenckich. Dodatkowo rozwój kredytów subprime oraz mechanizmu sekurytyzacji zbiegł się z nieodpowiednim nadzorem finansowym oraz stosowaniem nieodpowiednich ram prawnych w USA. W raportach ratingowych brakowało rzetelnej analizy jakości udzielanych kredytów. Ten brak z kolei spowodował złudne wrażenie, że system finansowy jest pod kontrolą i nadzór makro-ostrożnościowy przebiega pomyślnie. Jednak brak owej rzetelności wynikał z faktu, iż mechanizm sekurytyzacji był instrumentem pozabilansowym banku trudnym do analizy. Nowe instrumenty finansowe powstałe w wyniku poszukiwania wyższych stóp zwrotu były trudne do przeanalizowania ze względu na brak danych na ich temat w poprzednich okresach. Reasumując ryzykowne instrumenty finansowe, które były korzystne dla inwestorów prywatnych (ze względu na wyższe stopy zwrotu), bardzo nieodpowiedzialna oraz skrajnie ryzykowana szeroko zakrojona akcja kredytowa banków przy jednocześnie złym systemie zarządzania ryzykiem w bankach oraz brakiem nadzoru i regulacji na rynku finansowym walnie przyczyniły się do recesji w pierwszym dziesięcioleciu XXI w. Zatem nie można stwierdzić, że regulacja mikro-ostrożnościowa była źle przeprowadzana. Jej po prostu nie było. Zatem przyczynami kryzysu finansowego w 2008 r. w skali mikro było wysokie zadłużanie się gospodarstw domowych na cele konsumpcyjne. Tani pieniądz w wyniku ujemnych stóp procentowych napędzał ten proces już od początku XXI w. 

Ponadto istotną rolę odegrali inwestorzy prywatni. Nowe instrumenty finansowe o wyższej stopie zwrotu kusiły inwestorów, nawet mimo wysokiego ryzyka i małej wiedzy na ich temat. Natomiast instytucje finansowe proponując takie usługi były i tak wysoko oceniane przez agencje ratingowe. Zatem instytucje finansowe korzystały na sprzedaży usług inwestycyjnych, inwestorzy prywatni na wysokich stopach zwrotu oraz konsumenci (szczególnie ci z niższych klas społecznych) na konsumpcji lub zakupach nieruchomości za relatywnie tani pieniądz bez większego wysiłku. Te wszystkie czynniki razem wzięte musiały spowodować recesję. Główną rolę w tym procesie odegrały banki inwestycyjne, które nie podlegały regulacjom bankowym w Stanach Zjednoczonych. Był to tzw. shadow banking system. Co ciekawe z pięciu takich banków, które wówczas istniały, obecnie żaden nie funkcjonuje już w takiej formie.  

Niezwykle istotne, a być może najistotniejsze okazały się czynniki makroekonomiczne. Mianowicie okres pierwszego 10-lecia nowego wieku to era niskich stóp procentowych. Merkantylistyczna polityka państw azjatyckich, która polegała na redukcji importu oraz zwiększaniu eksportu uruchomiła pewien wcześniej opisywany proces. Kraje azjatyckie generowały dodatnie saldo obrotów bieżących. Następnie kapitał powstały z owej nadwyżki akumulowany był na rynku amerykańskim. Ponadto w okresie 1999-2008 koszt baryłki ropy naftowej wzrósł aż o 1470%. W ten sposób kraje eksportujące ropę naftową stały się głównymi posiadaczami kapitału i generowały wysoką nadwyżkę. Na wzór państw azjatyckich, kraje te utworzyły tzw. państwowe fundusze walutowe i akumulowany kapitał reinwestowały na rynku amerykańskim, gdzie były najlepiej rozwinięte rynki finansowe. W związku z tym kraje OPEC oraz Azja nasilały spadek realnych stóp procentowych i ekspansję fiskalną oraz monetarną w USA. Ekspansywna polityka monetarna, a także fiskalna wpłynęła na obniżanie stopy oszczędności, która była szczególnie niska w USA. Upraszczając, posługując się tanim pieniądzem, wszyscy chcieli wydawać. Niska stopa oszczędności zatem napędzała popyt konsumpcyjny, a w ten sposób utrzymywała się dobra koniunktura gospodarcza de facto na całym świecie. Skoro wskaźniki makroekonomiczne nie sugerowały recesji, decydenci monetarni w USA, Wlk. Brytanii czy strefie euro (ale także Japonii i w innych krajach) nie widzieli potrzeby zaostrzania polityki monetarnej. 

Posługując się stwierdzeniem Keynesa „na dłuższą metę wszyscy będziemy martwi” można stwierdzić, iż ta wypowiedź zdecydowanie nie wpisała się w ramy wydarzeń z początku XXI w. Kryzys zaczął się szybciej niż ktokolwiek oczekiwał. Banki zaczęły mieć trudności z płynnością finansową, w związku z czym musiały ograniczyć akcję kredytową, naturalnie zadłużenie spadało, a realne stopy procentowe zaczęły rosnąć. Efektem był odpływ kapitału z wielu rynków. W ten sposób pękła bańka na rynku nieruchomości oraz na rynku aktywów finansowych, a silnie zadłużony sektor prywatny zaczął mieć problemy z regulowaniem swoich zobowiązań. Zatem czynniki mikroekonomiczne oraz makroekonomiczne w połączeniu wywołały wystąpienie światowego kryzysu finansowego w latach 2008-2009. Po upadku Lehman Brothers, w warunkach pogarszania się sytuacji finansowej w USA i na świecie, w Ministerstwie Skarbu USA powstał plan wykupienia długów niektórych banków i innych instytucji finansowych. Koszt tej operacji szacowano na ok. 814 mld. USD. Plan został nazwany planem Paulsona, od nazwiska sekretarza skarbu USA. Choć został on oprotestowany przez grupę ekonomistów w USA, m.in. laureatów Nagrody Nobla, obawiających się negatywnych konsekwencji dla rynku w długiej perspektywie, po zawirowaniach (początkowo odrzuciła go Izba Reprezentantów) wszedł w życie. W latach 2008-2009 główne kraje zachodnie zdecydowały się pomóc bankom, przy całej świadomości, że ta pomoc może budzić masę kontrowersji. Pamięć o Wielkim Kryzysie 80 lat wcześniej (jeśli pozwoli się upaść kolejnym bankom, to wtedy skala zjawiska spirali ciągnącej gospodarkę w dół, może być trudna do opanowania) przeważyła o decyzji uruchamiającej gigantyczną pomoc dla sektora finansowego. Był to również czas, gdy w USA dochodziło do wymiany na stanowisku prezydenta - w listopadzie 2008 r. kandydat demokratów Barack Obama pokonał kandydata republikanów Johna McCaina i w styczniu 2009 r. objął urząd po ustępującym po dwóch kadencjach Bushu. W grudniu 2008 r. spadająca konsumpcja i produkcja oraz wzrost bezrobocia i zadłużenia spowodowały, że Fed zdecydował o obniżeniu poziomu stóp procentowych do historycznie niskich poziomów, tj. do 0,25%.  

Nie udało się jednak powstrzymać kryzysu zaufania na rynku międzybankowym, który dotknął także Europę. Upadły m.in. największe banki w Islandii, w wielu krajach, m.in. w Rosji i na Ukrainie ograniczono wielkość wypłat z rachunków bankowych. Gwałtownie osłabł węgierski forint, choć Węgry otrzymały znaczną pomoc z MFW i UE. Kryzys zaufania na rynku międzybankowym miał miejsce również w Polsce. Wywołał panikę wśród wielu bankowców o słabych nerwach, którzy domagali się interwencji państwa w ten rynek, mającą przywrócić zaufanie. Jednym z takich osób był premier Morawiecki, ówczesny prezes BZ WBK (Santandera). Napisałem wtedy polemikę do wypowiedzi strachliwego prezesa (WSJ), w której namawiałem do większej wiary w siły witalne gospodarki rynkowej, która nie z takimi problemami radziła sobie. Było oczywistością, że to ja miałem rację, gdyż rynek międzybankowy po pewnym czasie sam sobie poradził bez żadnych interwencji, a zaufanie zostało przywrócone.  

Zaprzestanie kredytowania sprzedaży samochodów spowodowało załamanie się jesienią 2008 r. tej sprzedaży. Największe koncerny samochodowe - Chrysler, General Motors, Ford, Volkswagen - zapowiedziały znaczne zwolnienia. Zwolnienia były też w bankach, w Wlk. Brytanii pracę straciło kilkadziesiąt tys. finansistów. Wszędzie doszło do znacznego spadku konsumpcji, przede wszystkim w USA, gdzie ogromnemu zadłużeniu wielu Amerykanów towarzyszyło rosnące bezrobocie. Spadek PKB odnotowano w strefie euro - w trzecim kwartale 2008 r. o 0,2%, a w czwartym o 1,3% w ujęciu rocznym. W całym 2008 r. wzrost gospodarczy całej strefy euro wyniósł tylko 0,8%. Oznaczało to wejście "eurolandu" w najgłębszą od początków swojego istnienia recesję. W kwietniu 2009 r. podczas szczytu G20 uzgodniono, że rynki finansowe nie mogą istnieć bez odpowiednich regulacji i nadzoru. W 2010 r. dwa państwa strefy euro otrzymały pomoc finansową – Grecja 110 mld. euro oraz Irlandia 85 mld. W 2011 r. dług publiczny 17 krajów strefy wyniósł 87,2% PKB. Kryzysowi w strefie euro miał zapobiec pakt fiskalny. Była to umowa międzynarodowa zawarta przez 25 państw członkowskich Unii Europejskiej, w tym wszystkie państwa strefy euro. 

Pakt miał przeciwdziałać temu, że większość państw UE nie stosowało się do kryteriów konwergencji i postanowień Paktu Stabilności i Wzrostu (określającego m.in. dopuszczalną wysokość deficytu budżetowego), miał też wymuszać utrzymywanie równowagi budżetowej, większą kontrolę Rady Unii Europejskiej i Komisji Europejskiej nad stanem finansów publicznych państw i lepszą koordynację polityki gospodarczej. Umowa podpisana została w marcu 2012 r. przez 25 państw członkowskich UE, bez Czech i Wlk. Brytanii. Traktat wszedł w życie 1 stycznia 2013 r. 

Elementem walki ze skutkami kryzysu miał być też tzw. Plan Junckera. To przygotowany przez KE i EBI (Europejski Bank Inwestycyjny) plan pobudzenia inwestycji w gospodarce europejskiej w dwóch obszarach: infrastrukturze oraz w sektorze małych i średnich przedsiębiorstw. Plan powstał w czerwcu 2015 r. z inicjatywy Jeana-Claude'a Junckera, przewodniczącego KE. Pierwotnie zakładał wygenerowanie inwestycji o wartości 315 mld. euro, jednak z dniem 1 stycznia 2019 r. został on wydłużony do końca 2020 r., a kwota inwestycji zwiększona do 500 mld. euro. PKB USA spadł w 2009 r. o 4,3%, a stopa bezrobocia osiągnęła 10%. Recesja gospodarki amerykańskiej trwała 18 miesięcy, a rząd do jej przezwyciężenia był zmuszony uruchomić olbrzymie środki budżetowe stymulujące gospodarkę (700 mld. USD z przeznaczeniem na „bailout” sektora finansowego wraz z automotive oraz kolejne 800 mld. USD kolejny rządowy program wsparcia gospodarki). Już pod koniec 2007 r. stopa upadłości w kredytach hipotecznych subprime wzrosła aż do 79%. Cały amerykański rynek nieruchomości załamał się, a ceny nieruchomości zanurkowały. Nie mogło się to nie przełożyć na gigantyczne problemy banków, które masowo finansowały „niebankowalnych” klientów. Potężne instytucje finansowe jak Bear Stearns, Fannie Mae, Freddie Mac (nie tylko Lehman Brothers) znalazły się w sytuacji ogłoszenia niewypłacalności, a indeksy giełdowe straciły połowę swoich wartości. Generalnie jednak świat poradził sobie zupełnie nieźle z przezwyciężaniem skutków kryzysu. Trzeba jednak podkreślić, że gospodarka amerykańska od Wielkiej Depresji lat 30-tych XX w. aż 13 razy wpadała w depresję do 2023 r. Były to m.in. depresja powojenna od lutego do października 1945 (spowodowana spadkiem wydatków państwa o 11% na skutek przejścia z gospodarki wojennej do pokojowej), 8-miesięczny spadek PKB o 2% od listopada 1948 do października 1949 (na skutek ograniczenia popytu konsumpcyjnego, który wcześniej drastycznie wzrósł po likwidacji ograniczeń racjonowania żywności zaraz po wojnie oraz spadku stopy inwestycji, które nie były w stanie wykreować wystarczającej ilości miejsc pracy dla powracających weteranów wojennych - stopa bezrobocia skoczyła wówczas do 7,9%), recesja po wojnie koreańskiej od lipca 1953 do maja 1954 (spadek PKB o 2,2% i wzrost bezrobocia do 6% jako efekt wysokich stóp Fed w celu ograniczenia inflacji), recesja lat 1957-1958 (spadek PKB o 3,7% przy wzroście bezrobocia do 7,4% wywołanych zacieśnieniem polityki monetarnej Fed, dodatkowo grypa azjatycka ograniczyła wartość eksportu USA o 4 mld. USD), recesja lat 1960-1961 (spadek GDP o 2% przy wzroście bezrobocia do  6,9%, co spotkało się z reakcją Kennedy’ego w postaci pakietu stymulującego gospodarkę z obniżkami podatków i wydatkami socjalnymi), recesja lat 1969-1970 (zacieśnienie polityki monetarnej Fed jako reakcja na długi okres wzrostu i napięcia inflacyjne, co spowodowało spadek PKB o 1% i bezrobocie na poziomie 6%), recesja wywołana kryzysem paliwowym w latach 1973-1975 (po embargu OPEC na import ropy także z USA, jako odwet za wsparcie Izraela w wojnie Jom Kipur, ceny ropy wzrosły 4-krotnie, co dla gospodarki amerykańskiej miało bardzo negatywny wpływ, obniżając siłę nabywczą konsumentów; dodatkowo Nixon zamroził ceny i płace, by w ten sposób zahamować inflację, e efekcie czego Dow Jones stracił aż 45%, PKB skurczył się o 3,4%, a bezrobocie skoczyło z 4,8% do 9%), krótka recesja w 1980 r. (jako kontrakcja gospodarki na wysoką inflację - 22% i podwyżki stóp procentowych, PKB skurczył się o 2%, a bezrobocie wzrosło do 7,8%), recesja „double dip” od lipca 1981 do listopada 1982 (spadek PKB o 3% przy wzroście bezrobocia do 10,8% też na wskutek wzrostu cen ropy spowodowanym ograniczeniem jej wydobycia przez reżim Ajatollahów w Iranie), recesja lat 1990-1991 spowodowana inwazją Iraku na Kuwejt i wojną w Zatoce (PKB skurczyło się o 1,1%, a bezrobocie osiągnęło 7%, cena ropy w tym okresie wzrosła o 100%), recesja dot.com w 2001 r. (powstała po pęknięciu bańki dot.com w 2000 r., kiedy firmy internetowe notowane na Nasdaq straciły ponad 75% wartości, a po skandalach księgowych w takich firmach jak Enron czy Swissair indeks S&P 500 stracił 43% między 2000 a 2002, a Nasdaq swój szczyt z 2000 r. osiągnął ponownie dopiero w 2015 r.; recesja ta była krótkotrwała i płytka, PKB spadł tylko o 0,6%, a bezrobocie osiągnęło 5,5%), ostatnia recesja wywołana pandemią koronawirusa była najkrótszą w historii i trwała zaledwie 2 miesiące (od lutego do kwietnia 2020). W 2 kw. 2020 r. PKB USA odnotował drastyczny spadek aż o 31,4% PKB, ale dzięki olbrzymiemu pakietowi stymulującemu gospodarkę wróciła ona w kolejnym kwartale na tory szybkiego wzrostu rosnąć aż o 33,4%.  

Jak widać cykliczny charakter rozwoju jest immanentną częścią gospodarki amerykanskiej. Praktycznie z każdej recesji USA wychodziły znacznie wzmocnione. Żaden kryzys nie miał trwałego charakteru, najdłuższe okresy recesji nie przekraczały 1,5 roku. Dlatego też USA są najlepszą reklamą skuteczności kapitalistycznego modelu gospodarki, a konwencjonalna polityka pieniężna władz monetarnych z rozsądnym i ograniczonym interwencjonizmem państwa najlepszym remedium na szybkie wychodzenie z recesji oraz spłaszczenie sinusoidy cyklu koniunkturalnego. Tu nie ma miejsca na żadną „trzecią drogę”. Kapitalizm amerykański ma wielką ilość zadeklarowanych wrogów i krytyków na całym świecie. Nie ma jednak drugiego tak sprawnego systemu gospodarczego na tak dużym obszarze, który zapewniłby swoim obywatelom taki dobrobyt, chociaż indeks nierówności społecznych Giniego rośnie od 3 dekad (co wskazuje na zwiększające się różnice w dochodach ludności). Ameryka zawsze była krajem ludzi przedsiębiorczych, jest to wręcz DNA tego kraju. Europejskie pomysły państwa opiekuńczego z wysokim udziałem wydatków publicznych w PKB nigdy się w tym kraju nie przyjęły. USA zostały stworzony przez imigrantów i prawdziwych pionierów, którzy opuścili swoje ojczyzny w poszukiwaniu lepszego życia, a nie wsparcia socjalnego. Zdobywając Dziki Zachód pionierzy nie mogli przecież liczyć na żadne wsparcie młodego państwa, liczyli tylko i wyłącznie na siebie samych. Państwo dopiero tworzyło swoje struktury na wschodnim wybrzeżu i południu. Dlatego opiekuńczość i socjalistyczne idee równościowe nigdy nie przebiły się w tym kraju. Dość powiedzieć, że obowiązkowy system ubezpieczeń zdrowotnych, znany jako Obamacare (umożliwiał on wykup polis ubezpieczeniowych dla 22 mln. najuboższych Amerykanów, którzy dotąd nie posiadali żadnego ubezpieczenia, czyli za usługi zdrowotne musieli sami płacić) został uchwalony dopiero w 2010 r. przy dużym sprzeciwie Republikanów i wyłącznie dzięki determinacji Baracka Obamy. Dlatego też USA nadal jak magnes przyciągają najbardziej kreatywne i odważne osoby z całego świata. To dla nich powstał specjalny ekosystem, na który składa się najlepszy i najbardziej prestiżowy system płatnej edukacji wyższej na całym świecie. To na amerykańskie uniwersytety przyjeżdzają najlepsze mózgi świata (odsetek noblistów wywodzących się z reputowanych amerykańskich szkół wyższych bije na głowę inne kraje), większość z nich pozostaje w tym kraju, tworząc start upy technologiczne, wymyślając innowacje, których komercjalizacja jest najbardziej efektywna na świecie. USA są liderem we wszystkich statystykach wartości dodanej w łańcuchu budowy wartości oraz w wydatkach na badania i rozwój (B+R). Wydatki te, podawane w rocznych sprawozdaniach finansowych przedsiębiorstw, nie są jedyną miarą innowacyjności. Nakłady na środki trwałe, rozwój rynku, umiejętności, budowę marki, nowe metody pracy, nowe procesy gospodarcze, inne aktywa niematerialne i powiązania z innymi organizacjami, wszystko to zalicza się do metod zdobywania przewagi konkurencyjnej. Liczne badania udowadniają pozytywną korelację między nakładami na działalność B+R i wynikami osiąganymi przez firmy, takimi jak wspomniana wartość dodana, wzrost sprzedaży i kapitalizacja rynkowa. Ciekawe jest, że działalność B+R skoncentrowana jest na 6 krajach (USA, Japonia, Niemcy, Wlk. Brytania, Francja i Szwajcaria), które są reprezentowane przez łącznie 86% przedsiębiorstw spośród 1000 wiodących firm na świecie (raport OECD). Ostatnie 200 firm spośród tysiąca najlepszych reprezentuje zaledwie 2,5% intensywności działalności B+R w skali 1000 firm. USA są liderem światowym w sektorze farmaceutycznym, sprzętu informatycznego i oprogramowania (aż 85% wszystkich nakładów B+R). USA utrzymują przewagę nad Europą oraz regionem Azji i Pacyfiku pod względem wzrostu ogólnej sprzedaży, rentowności i działalności badawczo-rozwojowej, aczkolwiek ta przewaga się zmniejsza. Dlatego muszą cały czas podejmować działania na rzecz zachowania swojego bezpieczeństwa strategicznego i gospodarczego poprzez wykorzystanie zasobów opartych na wiedzy (w szczególności w nauce i technologiach) i przez utrzymanie przyjaznego ekosystemu. Rząd skupia się na 4 zasadniczych filarach: edukacji (aby zwiększyć zasoby talentów Ameryki), zobowiązania do prowadzenia długofalowych badań podstawowych, uczynienia z USA najatrakcyjniejszego miejsca do studiowania i prowadzenia badań (by ściągać i zatrzymać najzdolniejszych studentów i naukowców z całego świata) oraz systemu zachęt do działań w zakresie innowacji, by USA nadal miały pozycję światowego hegemona. Tak, pseudointelektualiści PiS w Polsce powinni dokładnie przeanalizować źródła i fundamenty amerykańskiego sukcesu, roli liberalnej demokracji, inwestycji w edukację i innowacyjność, bez których żaden wzrost gospodarczy nie może mieć trwałego charakteru. Konserwatyzm amerykański (również ten obyczajowy) na milimetr nie przystaje do bzdur sączących się codziennie z mediów kontrolowanych przez polski rząd, które nakierowane są tylko na jeden cel: utrzymanie władzy za wszelką cenę. Mimo interesów gospodarczych i strategicznych w Polce, USA raz bardziej, raz mniej delikatnie upominają rodzimych autokratów, że pewne granice w krajach demokratycznych nie mogą być przekraczane. Jeśli chcemy być istotnym partnerem USA w obszarach geopolitycznych, musimy zmienić naszą politykę wobec Niemiec, z którymi nie możemy mieć wrogich relacji. Tylko wtedy możemy być poważnym i poważanym partnerem dla Amerykanów. Tymczasem Polska pod rządami PiS podważa cały dotychczasowy układ europejski, którego głównym architektem są USA. I to wszystko dzieje się wtedy, kiedy za naszą wschodnią granicą trwa brutalna i krwawa wojna. Polska narusza swoim postępowaniem stabilność w Europie i porządek europejski, który przywrócił elementarny ład po upadku Związku Sowieckiego i emancypacji narodowej krajów Europy Wschodniej. A przecież byliśmy chyba największym beneficjentem tych zmian po 1989 r. Zachwycając się tym, co Amerykanie stworzyli w ciągu niespełna 250 lat swojej niepodległości, powinniśmy postawić jednocześnie tamę rodzimym szkodnikom, dążącym uparcie do brutalnego zakończenia najlepszego okresu w ponad 1000-letniej historii Polski. Stać nas na to, chociażby dlatego, że historia nam tego nigdy nie wybaczy. 

USA są wspaniałym terytorium dla eksploracji podróżniczej. Jest tu wszystko: od północnej Arktyki na Alasce po tropiki Florydy. A pomiędzy wszystko, co można znaleźć na świecie: wielkie prerie, jeziora, lasy, pustynie, góry, niesamowite formacje skalne, niewiarygodne parki narodowe i wspaniałe miasta, które stworzyła cywilizacja człowieka. Absolutnie nie podejmuję się zarekomendować czegokolwiek, gdyż zawsze będzie to dalece niepełna rekomendacja. Jedyne, co mogę zrobić to zarekomedować wsiąść w samolot, polecieć do USA, wynająć samochód i zjechać ten wspaniały kraj wzdłuż i wszerz. Gwarantuję, że nikt nie będzie tej decyzji żałował.  


59 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


O mnie

Ekonomista, finansista, podróżnik.
Pasjonat wina i klusek łyżką kładzionych.

Kontakt
IMG_4987.JPG
Home: Info

Subscribe Form

Home: Subskrybuj

Kontakt

Dziękujemy za przesłanie!

Home: Kontakt
bottom of page