Islandia to najodleglejszy zakątek Europy. Trudno dzisiaj określić z całą pewnością kto jako pierwszy dopłynął do Islandii – wyspy odległej od Skandynawii o niemal 1000 kilometrów. To osiągnięcie przypisało sobie kilku różnych wikińskich żeglarzy. Prawdopodobnie najwcześniej o brzegi Islandii otarł się Szwed Gardar Svavarsson, który około 860 roku zboczył z kursu na Hebrydy (i to o dobre 700 kilometrów!). Nie różnił się pod tym względem wiele od Kolumba – dopłynął nie tam gdzie chciał, ale szybko zwęszył nadarzającą się okazję. W przeciwieństwie do XV-wiecznego odkrywcy Ameryki nie zdołał natomiast wrócić na Islandię i założyć na niej jakiejkolwiek osady. W porywach skromności zdążył tylko nadać tej ziemi nazwę – oczywiście od własnego imienia: Gardarsholm, która szybko została zapomniana podobnie jak odkrywca wyspy. Na dłużej na Islandii zagościł dopiero Norweg, Flóki Vilgerdarson, który wyruszył do nowej krainy już kilka lat po Gardarze (kto by pomyślał, że wtedy tak szybko rozchodziły się nowinki geograficzne).
Z wyprawy nie był szczególnie ukontentowany, ale podobno przyczynił się światu wymyślając nazwę nowo-odkrytej wyspy, którą określił jako kraina lodu - Islandia. Flóki ze swoją ekipą spędzili w odległej krainie dwie zimy i dopiero przy drugiej próbie zdołali wrócić do Norwegii. Prawdopodobnie dopiero usłyszawszy o tej wyprawie, na Islandię popłynął kolejny awanturnik, Norweg imieniem Ingolf, choć także i on uznał samego siebie za odkrywcę nowej wyspy. W każdym razie z tej sporej grupy żeglarzy początkowo tylko Ingolf podjął ryzyko założenia w odległym kraju stałej osady. W ten sposób powstał Reykjavik, a miało to według tradycji miejsce w 874 roku. Pod koniec X wieku Norwegią rządził uznawany przez wielu za despotę Harald Pięknowłosy. Autorzy książki „Państwo Wikingów. Podboje, władza, kultura” tłumaczą, że zgodnie ze średniowiecznymi sagami pierwszymi mieszkańcami Islandii byli regionalni wodzowie oraz ich rodziny uciekający przed tyranią monarchy. Stworzyli oni w kolonii społeczeństwo trzymające się tradycyjnego sposobu życia. Co ciekawe dokładnie tak samo konieczność emigracji do Nowego Świata wyjaśniali sobie 600 lat później angielscy purytanie – jedni z pierwszych kolonistów w Stanach Zjednoczonych, którzy w dotychczasowej ojczyźnie czuli się prześladowani. Życie pod butem króla rzeczywiście musiało ciążyć wikińskim indywidualistom. Islandia momentalnie stała się dla nich prawdziwą ziemią obiecaną. Wg. kronik islandzkiego Gala Anonima - Ariego Thorgilssona (żył w XII wieku) – stanowiących najdokładniejsze źródło poświęcone wczesnej historii Islandii – już po 60 latach cała uprawna ziemia na wyspie została zajęta. A to właśnie po ziemię, za którą w ojczyźnie musieliby płacić, Norwegowie wyruszali na Islandię. Poza tym czekały tam na nich pełne ryb rzeki i świetne pastwiska. Prowadzono prawdziwą akcję reklamową, która ściągała coraz to nowych osadników, że nikt nie jest nękany atakami królów ani złoczyńców. Emigracja przybrała tak wielką skalę, że norweski król w końcu wprowadził opłaty za opuszczanie kraju. Trudno oczywiście mówić o dokładnych liczbach, ale szacuje się, że populacja średniowiecznej Islandii osiągnęła 40 tys. Fenomenalnie wysoka liczba, jeśli wziąć pod uwagę, że jeszcze na początku XX wieku na wyspie mieszkało raptem 80 tys. osób. Nawet dzisiaj cała Islandia liczy skromne 320 tys. obywateli.
Procesy chrystianizacyjne w Skandynawii rozpoczęły się w IX wieku. W większości krajów tej części Europy nowa wiara przyjmowana była stopniowo. Zależało to przede wszystkim od przywiązania ludu do rodzimych bogów, a także skuteczności działań misjonarzy z południa kontynentu. Największy wpływ na przyjęcie chrześcijaństwa mieli jednak władcy, to oni bowiem w pierwszej kolejności przyjmowali chrzest, upatrując w tym korzyści polityczne i poprzez nową wiarę wzmacniali swój autorytet. Nie oznaczało to jednak automatycznego nawrócenia poddanych: Dania przyjęła chrzest dopiero za panowania Haralda Sinozębego w latach 60. X wieku, natomiast w Norwegii oraz w Szwecji do końca X wieku chrześcijaństwo nie było w stanie wyrugować rodzimej wiary, a chrześcijanie stanowili mniejszość. Pełna chrystianizacja tych państw nastąpiła wiek później, a całkowity koniec tego procesu przypada dopiero na wiek XII, kiedy to organizacja kościelna dotarła do odległych wsi i znalazła oparcie w klasztorach i sieci parafii. Zupełnie inaczej prezentuje się na tym tle Islandia. Istnieje powszechne przekonanie, że wszyscy Islandczycy ochrzcili się jednocześnie, a za datę ochrzczenia Islandii przyjmuje się rok 1000. Wspomniany Ari pisał, że chrześcijaństwo istniało na Islandii jeszcze przed Islandczykami. W końcu pierwszymi osadnikami na Wyspie byli irlandzcy mnisi, przepędzeni przez najeżdżających pogan. W następnych latach wśród norweskich osadników zjeżdżających na Islandię znalazło się jednak wielu wyznawców nowej wiary, a zatem przełomowy moment miałby dotyczyć raczej nawrócenia się reszty społeczeństwa. Tę decyzję przyjęto więc podczas zgromadzenia ogólnego - Althingu (to miejsce w dolinie Pingvellir niedaleko Reykjaviku, które koniecznie trzeba zobaczyć). Zbierali się tam wszyscy pełnoprawni obywatele, by wspólnie podejmować istotne dla życia wyspy decyzje, skazywać kryminalistów czy zawierać związki małżeńskie. Uczestnicy Althingu byli w pewnej części chrześcijanami, a pozostali poganami. Ich przedstawiciele zdecydowali, że decyzję ma podjąć reprezentant pogan. dwóch głosicieli praw: jeden reprezentujący pogan, a drugi chrześcijan. Zdecydowano, że decyzję ma podjąć reprezentant pogan. Podobno rozmyślał dzień i noc, aż w końcu ogłosił, że Islandczycy powinni przyjąć chrześcijaństwo, a poganie będą mogli kontynuować stare zwyczaje w tajemnicy. To pokojowe i bezkrwawe przyjęcie chrześcijaństwa stało się ewenementem na skalę europejską. Badacze upatrują wiele przyczyn, dlaczego tak się stało. Po pierwsze: na Islandii współistniało wiele kultów i wierzeń, a nie istniała nigdy nadgorliwość religijna i nie dawał się odczuć wypływający stąd fanatyzm godzący w porządek publiczny. Po drugie, niektórzy spośród pierwszych osadników byli już chrześcijanami, a ci, którzy poza granicami wyspy przyjęli chrześcijaństwo, wyznawali w praktyce dwóch bogów, Chrystusa i Thora. Stąd łatwiej było na kompromis. Błędem byłoby jednak uznanie, że pomimo braku koronowanego władcy mieszkańcy wyspy całkowicie przyjęli chrześcijaństwo całkowicie niezależnie od spraw dziejących się na kontynencie. Wyspa była w końcu w stałym kontakcie z innymi znanymi lądami, a jej niezależność polityczna nie podobała się królom norweskim. Stąd Norwegia niejednokrotnie naciskała na Islandię, jak chociażby w 980 r. wysyłając delegację mającą nawrócić islandzkich pogan na chrześcijaństwo. Niezależność polityczna Islandii nie podobała się koronie norweskiej. Królowie Norwegii próbowali przekonać Islandczyków do przyjęcia nowej wiary. Chrystianizacja pozornie odległej wyspy miała konkretne skutki w powolnej utracie autonomii: pierwsze biskupstwa podlegały Norwegii, a ostatecznie cała Islandia znalazła się pod panowaniem norweskim w 1262 r. Islandczycy byli społeczeństwem zhierarchizowanym. Choć nie posiadali jednego monarchy, władza podzielona była między kilka najsilniejszych rodów. Elitę społeczną stanowili lokalni przywódcy, którzy zdaniem badaczy mogli dzierżyć wiele funkcji, w tym kapłańskie. Zaszczyt piastowania urzędu lokalnego przywódcy mogła mieć tylko ograniczona liczba “wybrańców” i decydował o niej Althing. Aby zostać przywódcą trzeba było mieć odpowiednio duży majątek i znakomite pochodzenie, a także dobrą znajomość prawa i umiejętność jego wykorzystania, dlatego zostawali nim przedstawiciele najznamienitszych rodów Islandii i często tytuł ten był dziedziczony. Z tytułem przywódcy wiązał się nie tylko autorytet i duża liczba stronników wiecowych, ale też przede wszystkim siła przebicia podczas istotnych sporów prawnych. Przywódcy rządzili również na wiecach lokalnych (zwoływanych wiosną i jesienią), w ramach których nie tylko załatwiano sprawy miejscowe, ale ustalano datę zwołania następnego Althingu (wiosną) lub przekazywano postanowienia z ostatniego wiecu (jesienią). W zgromadzeniach Althingu spotykali się wszyscy przywódcy w towarzystwie swoich stronników. W trakcie obrad zbierała się Rada Praw, mająca funkcję legislacyjną. Tworzyła ona i interpretowała prawo, a także wydawała wyroki w sprawach zgłaszanych na Althingu. W pewnym momencie miała ona również charakter sądu drugiej instancji, do którego można było się odwołać w sytuacji niesprawiedliwego potraktowania na lokalnych thingach. Althing zbierał się niemal nieprzerwanie aż do 1800 r., kiedy to jego działalność została przerwana (Islandia była wówczas pod panowaniem Danii). Na fali romantycznych nastrojów nastrojowo-wyzwoleńczych, Islandczykom udało się wywalczyć (bynajmniej nie w sposób zbrojny) przywrócenie Zgromadzenia, jednak od 1844 r. obradował on już nie w Dolinie, lecz w Reykjaviku. Sama Pingvellir stanowi do dziś jedno z kluczowych miejsc dla budowania tożsamości narodowej Islandczyków, to tam podejmowano najważniejsze decyzje dla przebiegu dziejów Wyspy, od przyjęcia chrześcijaństwa, po ogłoszenie pełnej niepodległości w 1944 roku.
Wraz z Norwegią Islandia przeszła pod panowanie duńskie w 1380 r. W XVI w. król Danii narzucił Islandii luteranizm wbrew dużej części społeczeństwa i katolickim duchownym. Kolejne 3 stulecia panowania duńskiego nie były najlepszym okresem w historii Islandii. Dochodziło często do erupcji wulkanów, epidemii, Duńczycy wprowadzili też monopol na handel z Islandią, co uniemożliwiało rozwój gospodarczy i hamowało demografię wyspy. Po oderwaniu się Norwegii od Danii (1814) Islandia pozostała nadal pod kontrolą duńską, ale rodzący się ruch niepodległościowy doprowadził do przywrócenia Althingu, zniesienia ograniczeń handlowych, autonomii, wreszcie w 1918 r. Islandia została proklamowana suwerennym państwem w unii z Danią. W czasie II Wojny Światowej wyspa była w centrum zainteresowania Hitlera z dwóch powodów. Po pierwsze stanowiła idealną bazę do kontrolowania północnego Atlantyku. Mogła mieć kluczowe znaczenie w toku bitwy o Atlantyk jako przystanek między USA a portami Wielkiej Brytanii i Związku Sowieckiego. Ponadto, podobnie jak Malta, wyspę można było przekształcić w niezatapialny lotniskowiec dla myśliwców i bombowców. Drugi powód, dla którego Hitlerowi zależało na zajęciu wyspy, to ideologia nazistowska - traktował Islandczyków jako ludzi rzekomo rasowo czystych, jako Aryjczyków, którzy tworzyli kulturową, nordycką spuściznę. Islandczycy, potomkowie nordyckich wikingów, żyli we względnej izolacji od reszty Europy przez blisko 1000 lat. Nawet ich język do dziś niewiele różni się od tego, którym posługiwali się pierwsi skandynawscy kolonizatorzy wyspy. Odcięta od świata, zamieszkana przez czysto germańską ludność, Islandia wydawała się wymarzonym miejscem do hodowli nowej "rasy panów". Po zajęciu przez Niemcy Danii, która była połączona z Islandią unią personalną, Islandczycy ogłosili zerwanie stosunków politycznych z Duńczykami. Brytyjczycy, świadomi znaczenia taktycznego i ideologicznego Islandii, zdecydowali się na prewencyjną okupację. Islandczycy nie witali jednak Brytyjczyków jako wybawicieli przez niemieckim zagrożeniem. Na wyspie wylądowało ponad 20 tys. żołnierzy, co w stosunku do liczącej ok. 120 tys. osób wyspy było liczbą ogromną. W lipcu 1941 r. okupacja brytyjska zamieniła się w okupację amerykańską. Obawy o utratę niepodległości były nadal palącym tematem dla islandzkiej opinii publicznej, ale jednocześnie inwestycje prowadzone przez Amerykanów napędzały gospodarkę wyspy. Amerykanie założyli tu m.in. bazę morską w miejscowości Keflavik, która działała do 2006 r. Obecnie znajduje się tam jedyny międzynarodowy port lotniczy kraju. Wreszcie w 1944 r. Islandia została ogłoszona niepodległą republiką. Zaraz po II Wojnie Światowej wyspa była beneficjentem planu Marshalla i przystąpiła do NATO, mimo że nie posiada własnej armii. Te wydarzenia oraz szybki rozwój rybołówstwa oraz przetwórstwa ryb spowodowały wzrost standardu życia mieszkańców. W celu ochrony swojego największego bogactwa Islandia stopniowo rozszerzała strefę wyłącznego rybołówstwa, co wywołało I wojnę dorszową z Wlk. Brytanią. Ten jedyny w swoim rodzaju konflikt o własne zasoby naturalne zaczął się pod koniec lat 50-tych i toczył się aż do połowy lat 70-tych XX wieku. Podstawą gospodarki Islandii od zawsze były ryby, przede wszystkim dorsze. Stanowiły podstawę wyżywienia mieszkańców i handlu. Tymczasem w połowie XX w. zasoby ryb w wodach okalających Islandię wyraźnie zmalały. W tej sytuacji mieszkańcom wyspy nie pozostało nic innego, jak rozszerzyć strefę swoich połowów. Gdy w 1958 r. Islandczycy poszerzyli swoją strefę wód terytorialnych do 12 mil morskich, Brytyjczycy zaprotestowali. Fregaty Royal Navy eskortowały brytyjskie trawlery. Wojna dorszowa stała się faktem, choć dziwny był to konflikt. Bezkrwawy, pomiędzy sojusznikami w Pakcie Północnoatlantyckim - prawdziwa zimna wojna o dorsze (ang. cod war). Konflikt ciągnął się latami. Zawierano porozumienia, które co rusz naruszała Islandia, coraz bardziej rozszerzając swoją strefę połowów. - Islandczycy zastosowali ciekawą strategię. Nie posiadając własnej floty bojowej, używali specjalnych przyrządów do przecinania brytyjskich sieci rybackich. Wreszcie w 1976 r., gdy Islandzka strefa połowów wynosiła już 200 mil morskich, zawarto porozumienie. Poskutkowała groźba opuszczenia NATO przez Islandię oraz zamknięcie bazy NATO w Keflaviku, co mogło znacząco osłabić zdolności obronne Sojuszu przed Związkiem Sowieckim na Atlantyku.
Szybki rozwój rybołówstwa oraz pomoc USA spowodowały, że do niedawna biedna, rybacka wyspa po wojnie była jednym z najlepiej rozwijających się państw, aż do kryzysu finansowego w 2008 r. W relacji do wielkości PKB islandzki kryzys bankowy był największą zapaścią gospodarki europejskiej, jaką kiedykolwiek odnotowano. Warto przeanalizować to, co się wtedy stało w Islandii, zwłaszcza że pojawia się w przestrzeni publicznej wiele wypowiedzi i opinii sugerujących, że załamanie finansowe w Islandii w latach 2008-2009 było spowodowane neoliberalną polityką gospodarczą, a sam kryzys nazywany jest przez niektórych komentatorów kryzysem kapitalizmu. Jednak dokładniejsza analiza pokazuje, że kryzys w Islandii był wywołany przede wszystkim przez liczne błędy w polityce gospodarczej w latach 2001-2008, a przede wszystkim zbyt niskimi stopami procentowymi banku centralnego w Islandii w latach 2001-2008. Powodowało to zwiększenie bazy monetarnej, a w efekcie wywierało presję na banki w celu agresywnego udzielania tanich kredytów. Nadpłynność zwiększała skłonność firm do ryzyka. Rząd interweniował na rynku mieszkaniowym obejmując gwarancjami dług Hausing Finance Fund (HFF), publicznej instytucji udzielającej tanich kredytów hipotecznych, pełniącej w Islandii rolę podobną do amerykańskich Fannie Mae oraz Freddie Mac. HFF oferował niekonkurencyjnie tanie kredyty, co powodowało ucieczkę banków islandzkich za granicę. Zarówno islandzki bank centralny, jak i nie dofinansowany nadzór finansowy (odpowiednik naszego KNF) nie zdołały szybko zidentyfikować zagrożeń wynikających z rozbudowanego sektora bankowego i szkodliwej działalności HFF. W Islandii przeprowadzono „wypaczoną prywatyzację”, w wyniku której władzę w największych firmach mieli biznesmeni silnie powiązani z rządem. W efekcie powyższych błędów zaistniałych w Islandii w latach 2003-2008 miał miejsce silny boom kredytowy. Po upadku Lehman Brothers, islandzkie banki, mając kłopoty z rolowaniem długu, upadły, a ciężar sektora bankowego przygniótł całą gospodarkę. Kryzys islandzki jest kolejnym przykładem na to, iż to nie wolny rynek, ale maskowane interwencje na rynku kredytowym oraz błędy natury instytucjonalnej są przyczynami spektakularnych kryzysów bankowych. Jednocześnie na Islandii widzieliśmy wszystkie klasyczne cechy kapitalizmu kolesi (crony capitalism), czyli bliskich powiązań biznesu i państwa, gdy życie gospodarcze jest ściśle związane i uzależnione od polityki państwa. Wówczas powodzenie nie jest uzależnione od gry na wolnym rynku w ramach prawa, ale zależy od przychylności władzy w formie zezwoleń, zwolnień podatkowych, zamówień rządowych i innych korzystnych regulacji prawnych. Pierwszą reakcją na kryzys bankowy było obarczanie winą bankierów, finansistów oraz deregulację gospodarki z lat 90-tych. Jest to jednak powierzchowna analiza ignorująca praprzyczyny kryzysu. Nie wyjaśnia ona, dlaczego banki w Islandii gwałtownie urosły i dlaczego uciekły za granicę kraju. Wobec tak rzadkiego zjawiska, jakim jest bankructwo kraju rozwiniętego, jesteśmy zasypywani wypowiedziami niekompetentnych polityków i powierzchownymi analizami, które dowodzą, iż kryzys w Islandii (jak i boom) jest zasługą m.in. chciwych bankierów, deregulacji systemu finansowego czy rozpoczętej dwie dekady wcześniej prywatyzacji. W takiej narracji wypowiadają się tacy ekonomiści jak J.Danielsson oraz W.H.Buitter z London School of Economics, G.Zoeag oraz A.C.Sibert z University of London lub R.Lindsay z New York University ale przede wszystkim noblista J.E.Stiglitz z Columbia University. Wskazują oni, że „wolnorynkowa”, nastawiona na prywatyzację i własność prywatną polityka gospodarcza rządu Davida Oddsona (premier od 1991 do 2004) doprowadziła do klęski, a Islandia jest dowodem na to, że wolny rynek zawodzi i potrzebna jest interwencja państwa. Jest to bardzo powierzchowna analiza kryzysu islandzkiego, która ignoruje prawdziwe praprzyczyny narastania boomu kredytowego. Badania empiryczne dowodzą, że kryzysy finansowe są wywołane zazwyczaj przez dwa czynniki: długotrwałe ekspansje budżetowe, które zwiększają dług publiczny (przykład Grecji) lub politykę taniego pieniądza (przykład Islandii), błędy takich instytucji jak banki centralne, nadzór finansowy, parlament oraz błędy w prowadzonej polityce gospodarczej. Stwierdzenie, iż globalne załamanie z 2008 r. jest kryzysem kapitalizmu czy wolnej gospodarki rynkowej jest z gruntu błędne. Badania przeprowadzone m.in. przez J.B.Taylor’a ze Stanford University dowodzą, iż wśród przyczyn globalnego kryzysu z 2008 r. należy wymienić m.in. zbyt luźną politykę monetarną FED, presję polityczną w USA na udzielanie kredytów osobom o niskiej wiarygodności finansowej, czy ulgi podatkowe.
Aby zrozumieć kryzys islandzki, należy cofnąć się do roku 1991 i zanalizować zmiany w polityce gospodarczej preferujące zadłużanie. Druga teza polegająca na stawianiu Islandii jako przykładu gospodarki, która przez wolnorynkowe reformy doprowadziła do bankructwa kraju jest również błędna i oparta na analizach, które nie biorą pod uwagę roli, jaką w nadmuchaniu bańki odegrały interwencje państwowe na rynku kredytowym w latach 2000-2005. W celu przeprowadzenia rzetelnej analizy kryzysu islandzkiego, który wybuchł w 2008 roku należy cofnąć się dwie dekady, do początku lat 90-tych i zanalizować zmiany w polityce gospodarczej w Islandii. Można podzielić ten czas na trzy wzajemnie nachodzące na siebie podokresy, kolejno: reform gospodarczych (1991-2007), boomu kredytowego (2003-2007) oraz kryzysu (2008-2011). Pod koniec lat 80-tych gospodarka Islandii kurczyła się 1% PKB rocznie, w celu poprawy sytuacji gospodarczej wybrano rząd na czele z Davidem Oddsonem. Pierwszym okresem jest czas zmian w polityce gospodarczej, zapoczątkowany w 1991 roku przez rząd Oddsona z Independence Party (wygrane wybory w 1991 roku). Uruchomił on ambitny zestaw reform gospodarczych, składający się z prywatyzacji, liberalizacji handlu zagranicznego, reformy emerytalnej oraz reformy podatkowej, które miały zaradzić pogarszającemu się stanowi gospodarki pod koniec lat 90-tych. W latach 80-tych w gospodarce islandzkiej nadal dominowała własność państwowa. O wysokim udziale sektora publicznego w gospodarce świadczy fakt, iż w tym czasie państwo było wciąż monopolistą w następujących sektorach: medialnym (radio oraz telewizja były tylko państwowe), alkoholowym, tytoniowym, telefonicznym, energetycznym i cieplnym. W latach 1988-1990 islandzka gospodarka kurczyła się średniorocznie prawie o 1% PKB, a średnioroczna inflacja wynosiła prawie 21% (dane MFW). W 1984 wprowadzono system indywidualnych kwot połowów w celu przeciwdziałania ciągłemu przełowieniu. Rybołówstwo w latach 1981-1990 stanowiło ok. 8% PKB, a dominującymi sektorami w gospodarce były sektor usług oraz sektor przemysłu. Zmniejszające się zasoby ryb dookoła wyspy pod koniec lat 80-tych zmusiły rząd do ustawowego ograniczenia połowów na początku 1988 roku. W efekcie w 1989 roku deficyt budżetowy osiągnął poziom 3% PKB. Konsumpcja w Islandii spadła średnio prawie o 4% w latach 1988-89. W latach 1988-1990 średnioroczny spadek PKB na mieszkańca w Islandii wynosił -0,72% w porównaniu do ponad 3% w pozostałych krajach OECD. Kraj chylił się ku ekonomicznej przepaści - polityka gospodarcza wymagała prawdziwej rewolucji. I wtedy pojawił się rząd Oddsona. Liberalizacja handlu następowała w latach 1994-1995. Rozpoczęła się od przyjęcia Islandii do Europejskiej Strefy Wolnego Handlu (EEA) w 1994 r. W tym czasie zniesiono większość ograniczeń inwestycyjnych dla zagranicznych inwestorów oraz umożliwiono funduszom emerytalnym inwestycje w aktywa zagraniczne w wysokości 50% kapitału. Skutkowało to wzrostem inwestycji w Islandii, m.in. w aluminium o 160% w latach 1995-2006. Dopiero w połowie lat 90-tych pozwolono bankom komercyjnym na ustalanie własnego oprocentowania kredytów. Prywatyzacja przebiegała w całym badanym okresie (1991-2007), jednak najintensywniej zachodziła w latach 1998-2003, gdy sprywatyzowano islandzkie banki oraz Telecom. Przy prywatyzacji banków rząd nie dopuścił jednak do udziału zagranicznych podmiotów, co spowodowało ich oligarchizację. Powiązania polityków i biznesmenów kontrolujących instytucje finansowe i telekom (znanych jako Ośmiornica) były podręcznikowym przykładem istnienia w Islandii „crony capitalism’u”. Łącznie zyski z prywatyzacji w latach 1991-2007 wyniosły 12,3% PKB . Zreformowano podatki obniżając je w latach 1991-2007. W 1991 r. stawka podatkowa od dochodów od osób prawnych (CIT) wynosiła 50%. Stopniowo redukowano ją aż do poziomu 18% (2002). Podatki od osób fizycznych (PIT) wynoszące w 1991 r. 47% od dochodów również zmniejszano aż do poziomu 36% (2007). Zrównano również stawki podatkowe i wprowadzono w 2007 r. podatek liniowy (ale z kwotą wolną). Zmniejszono także podatek od zysków kapitałowych z 40% w 1997 r. do 10%. W efekcie przychody z tytułu podatków wzrosły z 30,9% PKB (1990) do 41,4% PKB (2007). W latach 1997-1998 zreformowano system emerytalny. Uruchomiono III dobrowolny kapitałowy filar emerytalny oraz ulgi podatkowe w wysokości do 4% stawki opodatkowania, zachęcające do inwestowania w III dobrowolnym filarze (voluntary fund) oraz podniesiono obowiązkowe wpłaty do II filaru (mandatory occupational fund) w latach 2005 oraz 2007. W efekcie aktywa funduszy emerytalnych wzrosły z 65% PKB do 134% PKB w 2007 roku, zaś w cztery lata po wprowadzeniu reformy, 40% obywateli inwestowało w III filarze. W 2007 roku łącznie w III filar zainwestowano równowartość 15% PKB. Powołano nowy islandzki bank centralny w 2001 r. Jego celem stało się utrzymywanie inflacji na poziomie 2,5% w skali roku z dopuszczalnymi wahaniami w przedziale +/- 1,5%. W wyniku reform w latach 1991-2007 Islandia rosła średniorocznie w tempie 2,2% PKB, obniżyła dług publiczny z 60% do 30% PKB, bezrobocie utrzymało się na poziomie 3%. Tak ambitne reformy, jak wprowadzenie podatku liniowego były możliwe dzięki dobrej koniunkturze polityczno-społecznej sprzyjającej reformom. W całym okresie (1991-2007) władze sprawowała Independance Party z partnerami koalicyjnymi. Przychylne nastawienie prezydenta Islandii Ólafura Grímssona (będącego z tego samego środowiska politycznego co David Oddsson) sprzyjało wprowadzaniu pro-rozwojowych reform. Skutkiem polityki gospodarczej, uruchomionej przez Oddssona w 1991 r., był dynamiczny wzrost gospodarczy w latach 1991-2007, w średniorocznym tempie 2,2% PKB na mieszkańca (podczas gdy średnia OECD wynosiła 1,72% PKB per capita), obniżenie średniorocznej inflacji do 3,8% oraz długu publicznego z 59% w 1995 roku do 29,3% w 2007. Na koniec 2007 r. Islandia była najlepiej rozwiniętym krajem według wskaźnika HDI (Human Development Index). W latach 2003-2007 w Islandii miał miejsce silny boom kredytowy, a islandzki sektor bankowy rozrósł się z 177% PKB do 1038% PKB!!! W tym czasie średnioroczne PKB wzrastało o 5,6% PKB. Ceny nieruchomości wzrosły o 200% w porównaniu do 2000 r. Sektor bankowy kraju (rozumiany jako łączne aktywa banków islandzkich) rósł rocznie o ponad 50% i osiągnął 1038% PKB w 2007 roku (drugi największy w Europie po Luksemburgu, w relacji do PKB). Główny indeks giełdy islandzkiej OMX 15 Iceland wzrósł w tym czasie o 600%, a jej kapitalizacja wyniosła prawie 200% PKB (dane MFW). Z powodu zbyt niskich stóp procentowych islandzkiego banku centralnego baza monetarna M2 wzrastała o ponad 20% rocznie w latach 2003-2008, a baza M1 wzrosła o 500% (w latach 2001-2008), co tworzyło presje inflacyjne oraz wolną gotówkę, którą banki zaczęły przeznaczać na emisję kredytu. Dostęp do taniego kredytu spowodował poważne zadłużenie przedsiębiorstw w Islandii (w 2008 r. łącznie na 308% PKB, podczas gdy w USA poziom zadłużenia firm wynosił 73% PKB). Świeżo sprywatyzowane banki zaczęły agresywnie konkurować o klientów z rządową instytucją kredytową.
Zbyt niskie stopy procentowe spowodowały łatwy dostęp do taniego pieniądza. Analizując boom kredytowy można zidentyfikować dwa podokresy samego boomu gospodarczego w Islandii. Pierwszy tzw. mniejszy boom kredytowy miał miejsce w latach 2003-2004. Rozpoczął się od zakończonej prywatyzacji banków pod koniec 2003 roku wraz z obniżeniem obowiązkowych rezerw bankowych z 4% do 2%. W efekcie, banki (zasilone w dodatkową gotówkę) rozpoczęły rywalizację o klientów z HFF, który był rządową instytucją kredytującą dla osób nieposiadających odpowiedniej zdolności kredytowej do korzystania z usług banków prywatnych. HHF udzielał kredyty hipoteczne, a swoją akcję kredytową finansował poprzez emisje obligacji, których gwarantem był bezpośrednio rząd Islandii. Średnio w latach 2005-2008 centralny bank Islandii utrzymywał stopy procentowe o ponad 2,5 punktu procentowego niżej niż wynikałoby to z reguły Taylor’a, która to od czasów George’a W. Busha definiuje optymalną politykę monetarną banków centralnych. W tym czasie zaczęto udzielać kredytów ludziom bez zdolności kredytowej. Sektor bankowy rósł w latach 2003-2004 niemal 50% rocznie. HFF miał dostęp do taniego zagranicznego finansowania swojej działalności. Instytucja ta była wykorzystywana przez rząd do interweniowania na rynku nieruchomości. Z powodów politycznych oraz „narodowej dumy”, która postrzegała politykę dawania tanich kredytów tylko najbiedniejszym jako dyskryminującą, zmieniono strategię HFF i kredyty stały się dostępne dla wszystkich obywateli. Czyli uwierzono, że budowa powszechnego systemu szczęśliwości bez respektowania praw ekonomii jest jak najbardziej możliwa! Ostatecznie, głównym, nieoficjalnym zadaniem instytucji stało się realizowanie wersji „american dream” w maleńkiej Islandii, a narzędziem do realizacji - tani kredyt dofinansowany przez rząd. Jeszcze w 2004 HFF posiadał dominującą rolę na rynku kredytowym w Islandii (90% gospodarstw domowych było zadłużonych w HFF) i oferował swoje usługi po niekonkurencyjnie niskich cenach. Banki próbowały walczyć o klientów z HFF, obniżając oprocentowanie kredytów hipotecznych oraz zwiększając maksymalną wielkość udzielanych kredytów do 100% wartości nieruchomości oraz rozpoczęły masowe udzielanie kredytów, których nie było w ofercie HFF (konsumpcyjnych i samochodowych). W latach 2003-2004 sektor bankowy (rozumiany jako suma aktywów bankowych) urósł o niemal 50%, a całkowity przyrost kredytów w Islandii wyniósł 60%. W tym czasie wielkość kredytów udzielonych przez kraje OECD wzrosła o niewiele ponad 3%. Większy boom w latach 2005-2007 był spowodowany ekspansją zagraniczną banków z Islandii, które otwierały placówki głównie w Holandii i Wlk. Brytanii. Drugi okres boomu (większy) przypada na lata 2005-2007. W tym okresie sektor bankowy zwiększył się ponad 2-krotnie z 466% PKB do 1038% PKB!!! Jest to też początek ekspansji zagranicznej banków islandzkich. Wysokie stopy procentowe w Islandii, w porównaniu z niskimi stopami w strefie euro oraz w Wlk. Brytanii, pozwalały islandzkim bankom na tanie finansowanie swojej krajowej akcji kredytowej. Wykorzystując prawne możliwości, wynikające z tzw. jednolitego paszportu bankowego, trzy największe banki z Islandii otwierały placówki w Europie (głównie w Holandii i Wielkiej Brytanii). Landsbanki Islands otworzył Icesave, który w dwa lata zebrał 4 mld. GBP depozytów w Wlk. Brytanii oraz 1,7 mld EUR w Holandii. Powodami do ekspansji zagranicznej była ograniczona baza klientów w Islandii, która posiada 320 tys. obywateli, jak również dominująca rola rządowego HFF, który „wypierał” prywatne banki islandzkie, oferując niekonkurencyjnie tanie pożyczki hipoteczne. W 2008 r. depozyty w oddziałach zagranicznych banków wynosiły prawie 9 mld. €. Banki islandzkie po zebraniu depozytów inwestowały w ryzykowne przedsięwzięcia lub w firmy będące udziałowcami banków - kredyty były ponadto udzielane na preferencyjnych warunkach. Łamane były zatem podstawowe zasady bankowości, a wszystko to działo się przy kompletnej bierności nadzoru finansowego. W co inwestowały islandzkie banki? Po zebraniu depozytów z zagranicy, banki rozpoczęły serie nietrafionych inwestycji kredytowych w dwóch obszarach - kredyty dla podmiotów zagranicznych oraz dla firm posiadających udziały w bankach. Wszystkie trzy banki udzielały kredytów i pożyczek firmom, które były ich udziałowcami po preferencyjnych warunkach. Po zmianie zarządu banku w 2007 r. na ludzi związanych z grupą Baugur (głównego udziałowca banku), Glitnir Bank rozpoczął proces taniego finansowania firmy. W ciągu 6 miesięcy kredyty udzielone tej spółce uległy podwojeniu aż z 900 mln. EUR do niemal 2 mld. EUR (było to niemal 80% kapitału własnego banku). Z kolei największym udziałowcem w Kaupthing Bank była spółka Exista hf (ok 20%). Bank udzielał tej spółce kredytów praktycznie na każde żądanie, nie wymagając jakichkolwiek zabezpieczeń. W 2007 r. Exista uzyskała kredyt w wysokości 250 mln. EUR oraz 130 ml. EUR w 2008 r. 23% udziałów w Landsbanki posiadał syn oraz ojciec z rodziny Björgólfur'ów. Byli również właścicielami spółki Eimskip, która od połowy 2007 r. uzyskała kredyty na łączna kwotę 850 mln. EUR. Inne spółki, których właścicielami byli syn lub ojciec z rodziny Björgólfur'ów, zaciągnęły kredyty na łączną kwotę ponad 150 mln. EUR (czyli łącznie ponad 1 mld EUR). W ciągu pierwszej połowy 2007 r. banki agresywnie zwiększyły akcję kredytową do podmiotów zagranicznych o łącznej wartości 800 mln. EUR (do 8,3 mld EUR łącznie). W drugiej połowie roku nastąpił dalszy skok kredytowy o kolejne 11,4 mld. EUR do łącznej wartości 20,4 mld. EUR. W ten sposób kredyty do zagranicznych podmiotów wzrosły skokowo w ciągu roku o 120% w ciągu zaledwie 6 miesięcy. Skąd tak dynamiczny wzrost akcji kredytowej banków islandzkich w tym okresie? W drugiej połowie 2007 r. w części zachodniego świata obecny był już kryzys finansowy. Banki islandzkie miały nadmiar depozytów z Europy i zalały zagranicznych kredytobiorców gotówką, która pozwoliła im na utrzymanie płynności jeszcze przez kilka miesięcy. Problemy zaczęły się kilka miesięcy później, gdy okazało się, że wzięte w akcie desperacji przez zagraniczne podmioty kredyty były wysoko oprocentowane. Pojawiły się zaległości ze spłatą zadłużenia i kryzys płynności uderzył w Islandię doprowadzając do załamania całego sektora. W co konkretnie inwestowały banki islandzkie za granicą? Nie wiadomo. Specjalna Komisja Śledcza (Special Investigation Commission) powołana w celu zbadania kryzysu, upubliczniła tylko wybrane inwestycje banków islandzkich w zagraniczne aktywa. W mediach można znaleźć wybiórcze informacje, iż były to start-up'y, firmy we wczesnej fazie rozwoju i inne ryzykowne przedsięwzięcia. Stąd powszechna opinia, iż banki te inwestowały w sposób porównywalny do PE lub VC, w ryzykowne przedsięwzięcia gospodarcze o wysokim stopniu ryzyka (oferując wyższe oprocentowanie kredytów). Utworzenie tak względnie dużego sektora bankowego było możliwe również z powodów błędów instytucji państwowych. Islandzkie banki komercyjne miały przejść pierwsze stress testy stworzone przez islandzki bank centralny dopiero w październiku 2008 r. Ponadto islandzki bank centralny nadzorował jedynie płynność spółek matek w kraju (nie analizował oddziałów zagranicznych). Islandzka komisja nadzoru finansowego cierpiała na braki dofinansowania oraz na braki kadrowe (zatrudniała w 2007 r. zaledwie 45 osób, z czego większość stanowili prawnicy, a najlepsi analitycy finansowi na rynku islandzkim z powodu niskich płac w islandzkim KNF przechodzili do banków komercyjnych). Wymogi edukacyjne oraz minimalne doświadczenie w branży dla kadry wysokiego szczebla zostały wprowadzone przez islandzki KNF dopiero w 2005 r. Według doniesień medialnych, islandzkie banki inwestowały w bardzo ryzykowne przedsięwzięcia. Tak nienaturalny wzrost sektora bankowego był możliwy również dzięki błędom islandzkiej komisji nadzoru finansowego oraz banku centralnego. Początkowo banki w Islandii wydawały się odporne na załamanie z USA. W latach 2008-2010 w Islandii pękła bańka kredytowa. Spowodowało to kryzys gospodarczy (spadek PKB o 3% oraz wzrost długu publicznego z 30% do 115% PKB w latach 2008- 2010). Bezrobocie skoczyło z 1% do niemal 9% w 2008 roku. Parytet wymiany ISK/EUR spadł o 54%, a OMX 15 Iceland spadł o 90%. Inflacja skoczyła z 6% w 2007 roku do 18% w 2008 roku. Dług publiczny urósł z 30% PKB w 2007 roku do 115% w 2010. W ciągu zaledwie 25 dni od ogłoszenia upadku Lehman Brothers sektor bankowy Islandii załamał się. Trzy największe banki Islandii (Landsbanki Islands, Kaupthþing banki oraz Glitnir banki) okazały się niewypłacalne i zostały przejęte przez islandzką komisję nadzoru finansowego. Bezpośrednim punktem zapalnym, który doprowadził w Islandii do paniki oraz załamania, było ogłoszenie decyzji o wykupie Glitnir banki przez islandzki bank centralny 29 września 2008 r. Ogłoszenie niewypłacalności banków islandzkich rozpoczęło wybuch kryzysu finansowo-gospodarczego w Islandii. Nastąpiło to zaraz po upadku Lehman Brothers w USA. Islandzkie banki nie mogły dalej rolować swojego zadłużenia. Upadek sektora bankowego uruchomił reakcję łańcuchową, która doprowadziła do bankructwa przedsiębiorstw w całej gospodarce. Firmy, które miały depozyty w islandzkich bankach nagle nie były w stanie regulować płatności z powodu niewypłacalności banków. Te ostatnie nie były bowiem w stanie rolować swoich długów. Np. Glitnir banki nie mógł znaleźć źródła finansowania, które pozwoliłoby mu na rolowanie długu - 15 października zapadały pięcioletnie obligacje banku wyemitowane na kwotę 600 mln. 3 banki zostały wkrótce przejęte przez Islandzką Komisję Nadzoru Finansowego. W sytuacji krytycznej trzeba podkreślić, że władze islandzkie zachowały się racjonalnie. Po utracie płynności finansowej przez trzy największe banki ((Kaupthing, Landsbanki i Glitnir) oraz wobec dużej dysproporcji pomiędzy rozmiarem sektora bankowego i wielkością PKB oraz islandzkiego budżetu, tzw. bailout był po prostu niemożliwy. Pomoc finansową z Międzynarodowego Funduszu Walutowego oraz innych krajów nordyckich (łącznie 4,6 mld. USD), przeznaczono na obronę kursu korony i wypłatę części gwarantowanych depozytów. Ograniczenia finansowe islandzkiego rządu były tak znaczące, że zdecydowano się na desperacki krok przyznania pierwszeństwa w wypłacie gwarantowanych depozytów posiadaczom oszczędności z Islandii. Taka polityka doprowadziła do konfliktu z władzami Wlk. Brytanii i Holandii. Wspomniane państwa musiały bowiem samodzielnie pokryć koszty gwarantowania depozytów dla obywateli, którzy ulokowali pieniądze w bankach kontrolowanych przez islandzkich właścicieli. W efekcie, Wlk. Brytania i Holandia wypłaciły pieniądze swoim obywatelom, którzy byli klientami banków islandzkich na łączną kwotę 5 mld. USD. Islandia przeprowadziła dwukrotnie referenda w tej sprawie i za każdym razem Islandczycy nie zgadzali się na spłacenie zobowiązań w proponowanym scenariuszu. Brak kompromisu w tej sprawie znacząco wpływał na obniżenie oceny kraju przez rynki finansowe. W odpowiedzi na nową ustawę regulującą bailout banków od 6 października 2008 r. Islandia była praktycznie odcięta od prywatnego zagranicznego finansowania. Brak możliwości rolowania zobowiązań doprowadził wiele firm do strat oraz na skraj bankructwa. M.in. w październiku 2008 r. upadłość ogłosiły Sterling Airlines, a główny przewoźnik Islandii Icelandair odnotował duże straty. W celu obniżenia kosztów firma w kraju przeprowadziła głębokie cięcia w zatrudnieniu. Szacuje się, że aż 30-66% firm w kraju znalazło się w stanie niewypłacalności. Kwestia uregulowania zobowiązań zagranicznych banków islandzkich została ostatecznie rozwiązana w 2016 r., kiedy to została spłacona ostatnia rata długu do banków centralnych Wlk. Brytanii i Holandii. Taki ruch został umożliwiony przez decyzję Sądu Najwyższego Islandii, który nakazał swoim wyrokiem w 2011 r. zwrot długów tym krajom. Od 2011 r. gospodarka islandzka wróciła na ścieżkę stabilnego wzrostu gospodarczego. Podczas islandzkiej restrukturyzacji sektora bankowego, wierzyciele trzech największych banków uzyskali udziały w nowo-utworzonych instytucjach. Takie nowe banki powstały z „dobrych” i zyskownych aktywów swoich poprzedników. Pomoc państwa w procesie restrukturyzacji wiązała się m.in. z dokapitalizowaniem nowych banków. Upadek trzech największych banków w Islandii miał dewastujący wpływ na gospodarkę, ale umożliwił stworzenie systemu bankowego w nowej odsłonie. Począwszy od 2008 r. systematycznie spadała relacja aktywów bankowych do islandzkiego PKB. Pod koniec 2018 r. ten wskaźnik wynosił już tylko 136%, co wydaje się bezpiecznym poziomem. Nowy islandzki system bankowy, który stworzono na gruzach upadłych banków (m.in. Kaupthing, Landsbanki i Glitnir), cechuje się nie tylko znacznie lepszym nadzorem ze strony państwa. Spore znaczenie ma działalność tylko jednego banku stricte inwestycyjnego. Oprócz niego funkcjonują trzy nowe banki uniwersalne oraz cztery małe banki kierujące swoją ofertę głównie do klientów z obszarów wiejskich. Co ważne, islandzkie banki polegają głównie na finansowaniu przez rodzimych deponentów, co jest istotne, gdyż nierozsądne zaciąganie zagranicznych zobowiązań przez Kaupthing, Landsbanki i Glitnir było przyczyną ich upadku. Obecnie islandzkie banki mają dobre wskaźniki wypłacalności, co pozwala sądzić, że wyspiarskiemu krajowi nie grozi destabilizacja ze strony sektora bankowego. Nowe niebezpieczeństwo może kryć się gdzie indziej. Mam na myśli bardzo szybki wzrost cen nieruchomości mieszkaniowych. Dane Eurostatu wskazują, że od I kw. 2015 r. do II kw. 2017 r. islandzkie domy i lokale podrożały o 33,8% (w tym okresie w Polsce tylko o 6,4%). Wzrost cen mieszkań stanowi spore wyzwanie dla islandzkiej gospodarki, ponieważ jest on trudny do zatrzymania i skutkuje problemami z zadłużeniem gospodarstw domowych. Islandia już teraz cechuje się ponadprzeciętnie wysokim udziałem kredytów mieszkaniowych w PKB (2017 r. - 65% z tendencją rosnącą). Wszystko wskazuje na to, że drastyczny wzrost cen domów i lokali spowodowany m.in. imigracją i ryzyko powstania banki spekulacyjnej na rynku deweloperskim będzie w Islandii ważniejszym tematem niż sytuacja sektora bankowego w najbliższej dekadzie. Bańka spekulacyjna na rynku nieruchomości została pośrednio wykreowana przez politykę rządu, który nałożył pod koniec 2008 r. ograniczenia transferu kapitału za granicę. Celem tej decyzji było zminimalizowanie odpływu kapitału spekulacyjnego ulokowanego w Islandii do innych krajów. Wg. różnych szacunków ten kapitał sięgał niebagatelnej kwoty ok. 6,2 mld. EUR. Wprawdzie regulacja ta uchroniła Islandię przed gwałtownym odpływem gotówki, jednak nie mogąc wycofać swoich pieniędzy, inwestorzy zagraniczni ulokowali swoje zablokowane aktywa na rynku nieruchomości.
Kryzys bankowy nie był zatem wyrazem kryzysu kapitalizmu, ale złych i zupełnie nieadekwatnych do rzeczywistości regulacji systemu finansowego oraz fatalnej polityki gospodarczej rządu opartej na iluzji szybkiego i łatwego bogacenia się. Uważam, że kryzys bankowy w Islandii, a zwłaszcza jego przezwyciężenie są świetnym przykładem siły gospodarki rynkowej i jej zdolności autonaprawczych. Media światowe obszernie informowały o wyrokach więzienia dla islandzkich bankierów oskarżonych o nadużycia. Również ówczesny premier Islandii - Geir Haarde, stanął przed Trybunałem Stanu. To ważne gesty, niemniej nie najważniejsze. Z punktu widzenia całej islandzkiej gospodarki, znacznie ważniejsza była bowiem udana restrukturyzacja systemu bankowego rozpoczęta po 2008 r. oraz sprawne ograniczenie jego wielkości w stosunku do PKB. Islandia pokazała, że można skutecznie ograniczyć rolę nadmiernie rozrośniętego sektora bankowego w sposób zgodny z zasadami gospodarki rynkowej.
Kryzys ten wywołał prawdziwe trzęsienie ziemi w stabilnej dotąd polityce islandzkiej. W wyniku przyspieszonych wyborów powstał nowy rząd z premier Johanną Sigurgadottir na czele. Pierwszy raz w historii kraju wybory wygrała inna partia niż Independence (Social Democrats wraz z Green Movement). Nowy rząd zdecydował się na konsolidację wydatków publicznych oraz restrukturyzację sektora bankowego. Plan wyjścia z kryzysu został opracowany przy wsparciu z ekspertami z MFW. Na bazie „starych” banków powołano nowe, które przejęły nietoksyczne aktywa „starych” banków. Oddziały zagraniczne zostały sprzedane, a przychody z tego tytułu przeznaczone zostały na spłatę wspomnianych zobowiązań wobec banków centralnych Wlk. Brytanii i Holandii (zamiast środków z budżetu państwa). Dokonano redukcji wydatków na systemy edukacji i zdrowotny. W długoterminowej perspektywie taka polityka fiskalna będzie miała pozytywny wpływ na zagregowany popyt wewnętrzny kraju. Dług publiczny Islandii spadł z blisko 95% PKB (2011) do bezpiecznych 41% (2017). W międzyczasie główną siłą napędową gospodarki islandzkiej stała się turystyka (8,6% PKB i aż 39% eksportu kraju w 2016 r.). Nic dziwnego. Ten kraj zachwyca niezwykłymi krajobrazami o każdej porze roku. Reykjavik to najdalej wysunięta na północ stolica świata. To jest to jedno z najczystszych, najbardziej zielonych i najbezpieczniejszych miast na świecie. Polecam w szczególności wizytę w niezwykle modernistycznej operze, trudno uwierzyć, ale w tym mieście jest masa festiwali i różnych imprez kulturalnych praktycznie przez cały rok. 30m jazdy samochodem od Reykjaviku znajduje się słynna Niebieska Laguna (gorące źródła), która leży w otoczeniu surrealistycznego krajobrazu jak z Księżyca, a w powietrzu kłębi się para wodna. National Geographic umieścił ją na liście 25 cudów świata. Kąpiel w geotermalnych wodach Blue Lagoon daje możliwość odpoczynku w gorącej wodzie, na miejscu obcujemy z nieskażoną przyrodą i świeżym powietrzem. Naturalne składniki jak minerały i algi oraz krzemionka słyną z silnych właściwości leczniczych, rewitalizacyjnych i upiększających. Kąpiel w Blue Lagoon jest niezapomnianym przeżyciem. Woda w basenach czerpana jest z głębokości 2000m pod powierzchnią ziemi, najpierw jest schładzana, a następnie tłoczona do basenów laguny. Średnia temperatura wody w Blue Logoon waha się pomiędzy 37°C, a 40°C. Basen wypełniony jest w dwóch trzecich słoną wodą, a w jednej trzeciej słodką. Woda w lagunie to woda morska, która naturalnie podgrzewa się we wnętrzu Ziemi. Gorąca woda napędza również turbiny elektrowni geotermalnej Svartsengi. Niesamowitym miejscem są też jaskinie lodowe znajdujące się pod największym lodowcem kraju i Europy Vatnajökull (8% powierzchni całej Islandii). Niesamowity niebieski kolor jaskiń lodowych to wynik braku występowania w nich pęcherzyków powietrza (powietrze wyparte jest przez ciśnienie), co powoduje załamanie fal świetlnych w paśmie niebieskim i zielonym. Lód w przezroczystych jaskiniach dochodzi do grubości około 8 metrów, a istnieje od około 1200 lat. Gdy lodowiec przesuwa się choć o milimetr, w jaskini słyszalne są odgłosy łamania się lodu. Warto zrobić turę wokół wyspy. Polecam w szczególności skorzystanie z oferty słynnego polskiego himalaisty - zdobywcy korony Ziemi - Leszka Cichego, który o Islandii wie wszystko i potrafi zorganizować niesamowity wyjazd, po którym nikt nie pozostanie obojętny, a ten niewielki kraj zafascynuje najbardziej wybrednych podróżników.
Comments