Kanada na przestrzeni swojej krótkiej historii jako niepodległe państwo zmieniła się w kraj zaawansowany technologicznie, świetnie zarządzany, o dużej sprawności i efektywności administracji publicznej, wysokim poziomie kultury i stylu życia. Ale kraj ten ma ciekawą, znacznie dłuższą historię, która nie jest powszechnie znana. Pierwszymi Europejczykami, którzy dotarli do dzisiejszej Kanady byli wikingowie, ale pierwszym żeglarzem, który pojawił się u wybrzeży Kanady był Włoch Caboto, w służbie króla Anglii. Zajął tereny kanadyjskie w imieniu swojego mocodawcy. W ciągu wielu kolejnych wypraw angielskich żeglarzy poszerzane były zdobycze terytorialne tworzącego się wówczas Imperium Brytyjskiego. W XVI wieku do eksplorowania Kanady włączyli się też Francuzi, z których najsłynniejsze wyprawy organizował Jacques Cartier. Pojawili się też pierwsi francuscy osadnicy wraz z licznymi misjami jezuickimi. To oni tworzyli Nową Francję. Francuscy koloniści ułożyli sobie przyjazne stosunki z plemionami indiańskimi, których wódz przyjął nawet chrzest, jednak napotykali oni trudności ze strony Anglików. Ci drudzy deportowali przymusowo francuskich osadników z terenów, które kontrolowała Anglia. Ludność indiańska szybko się kurczyła, umierając na choroby, na które Europejczycy byli uodpornieni. Zmarło do 90% pierwotnej ludności Kanady. Kolonialne walki zbrojne między Anglią a Nową Francją w Kanadzie zaczęły się pod koniec XVII w. Nowa Francja upadła w 1760 r., Kanada przeszła w ręce brytyjskie, a Francja zachowała jedynie prawo do połowu u wybrzeży Nowej Fundlandii oraz niewielkie wysepki w Zatoce Św. Wawrzyńca. Anglicy zagwarantowali jednak swobodę mieszkańcom Quebecu oraz wolność wyznania. Zachowano też francuskie prawo cywilne oraz dopuszczono katolików pochodzenia francuskiego do pełnienia urzędów administracyjnych. Po wybuchu wojny o niepodległość USA, mimo wezwań Amerykanów ani Quebec ani Nowa Szkocja nie zdecydowały się dołączyć do rewolucji amerykańskiej. Quebec zamieszkiwali katoliccy Francuzi, walczący do niedawna z protestanckimi angielskimi kolonistami, a w Nowej Szkocji miejscowa oligarchia kupiecka oraz liczna załoga brytyjska w forcie Halifax zapobiegły wystąpieniom przeciwko brytyjskim władzom. W 1783 r. skończyła się wojna w Ameryce Północnej. Układ pokojowy ustalił granicę między Kanadą a USA wzdłuż 45 równoleżnika, ustalono też, że tereny wokół Wielkich Jezior będą użytkowane wspólnie i nie będzie ograniczeń przy przekraczaniu granicy. W Kanadzie osiedlili się też lojaliści, zwolennicy Wlk. Brytanii z czasów rewolucji amerykańskiej, którzy po jej zakończeniu opuścili USA. Byli wśród nich też amerykańscy Murzyni, w 1792 r. ponad 1000 z nich udało się do Freetown w Afryce, gdzie założyli Sierra Leone. W XIX w. USA wypowiedziały wojnę Kanadzie, próbując zmienić granice, ale Wlk. Brytania zdołała obronić swoje terytorium. Ostatecznie też wtedy uformowała się granica aż do Oceanu Spokojnego. Jednocześnie cały czas trwało osadnictwo brytyjskich imigrantów w Kanadzie. W 1840 r. parlament brytyjski uchwalił ustawę o Unii Kanadyjskiej z językiem urzędowym angielskim i stolicą w Montrealu. Wkrótce stolica została przeniesiona do Ottawy, a z USA podpisany został traktat handlowy, gwarantujący bezcłowy przepływ towarów i surowców. Jednocześnie w w drugiej połowie XIX w. pojawiły się próby stworzenia konfederacji wszystkich kolonii kanadyjskich, by doprowadzić do połączenia Wschodniej i Zachodniej Kanady w federację. Powstała ona ostatecznie w 1867 r. po zatwierdzeniu przez brytyjski parlament. Anglicy zgodzili się, by rząd federalny był autonomiczny w kwestiach wojskowych, imigracyjnych, obsługi długu publicznego, polityce rodzinnej, społecznej, wymiaru sprawiedliwości, służby zdrowia oraz administracji miejskiej oraz zarządzania lasami - jednego z najbardziej cennych bogactw naturalnych tego pięknego kraju. Zapewniony też został równy status języka angielskiego i francuskiego, co obowiązuje do dziś. Kraj nigdy w swojej historii nie doświadczył niestabilności politycznej. Konserwatyści wymieniali się w demokratycznych wyborach z liberałami, system demokratyczny funkcjonował bez zarzutów, a kraj pozbawiony był eksperymentów ideologicznych.
Kanadyjscy żołnierze brali udział w I Wojnie Światowej, a w samej tylko bitwie nad Sommą poległo 24 tys. z nich. W latach międzywojennych Kanada zaczęła bardzo usamodzielniać się na arenie międzynarodowej, zawierała też pierwsze samodzielne umowy międzynarodowe. W latach 30-tych XX wieku Wlk. Brytania przyznała swoim dominiom, w tym Kanadzie, status autonomicznych i suwerennych jednostek. W II Wojnie Światowej żołnierze kanadyjscy aktywnie uczestniczyli w wielu kampaniach na froncie europejskim walnie wspierając siły alianckie. Weterani wojenni wracający z Europy dostali od rządu kanadyjskiego duże wsparcie w postaci zasiłków. Rząd pobudził też branżę budowlaną wspierając budowę mieszkań. Pierwsza dekada powojenna charakteryzowała się baby boomem - w tym okresie urodziło się prawie 6 mln. dzieci. Złagodzone zostały też dotąd twarde przepisy imigracyjne. Kanada zbudowała w tym czasie niezwykle sprawną społeczną gospodarkę rynkową. W 1951 r. wprowadzony został ogólnokrajowy system rent i emerytur, a w 1957 r. prawo o powszechnej opiece zdrowotnej. W latach 50-tych zrealizowano też wiele ważnych projektów infrastrukturalnych (droga transkanadyjska, regulacja żeglugi na Rzece Świętego Wawrzyńca, budowa pierwszego reaktora atomowego i wiele innych).
W 1968 r. premierem Kanady został Pierre Trudeau, ojciec obecnego premiera Justina. Jego Partia Liberalna uzyskała większość absolutną i mogła wprowadzić rewolucyjne na ówczesne czasy reformy obyczajowe. Trudeau rządził aż 16 lat, w tym czasie doprowadził do liberalizacji prawa rozwodowego, zalegalizował - jako jeden z pierwszych krajów na świecie - stosunki homoseksualne oraz zalegalizował aborcję z przyczyn zdrowotnych. Ostatecznie też zrównał w administracji państwowej status języka francuskiego i angielskiego. Wprowadził w całej federacji te regulacje, które wcześniej wdrożył jego poprzednik w Quebecu, gdzie już w latach 60-tych nastąpiła zasadnicza laicyzacja społeczeństwa. Trudeau zasłużył się także na polu równouprawnienia kobiet. To w czasie jego rządów kobiety po raz pierwszy pełniły funkcję przewodniczącego Senatu, Izby Gmin, a także stanowisko prokuratora generalnego. W czasach Trudeau kanadyjskie życie społeczne zostało przemodelowane i ukształtowało dzisiejszy kształt państwa - nowoczesnego, sprawnie zarządzanego i jednego z najbogatszych krajów świata, ale też jednego z najważniejszych graczy politycznych na świecie. To był jeden z najciekawszych okresów w historii Kanady, w tym czasie państwo uniezależniło się ostatecznie od Wlk. Brytanii (stało się to w 1981 r., kiedy konstytucja kanadyjska zastąpiła Ustawę o Brytyjskiej Ameryce Północnej, czyli Kanadzie), to wtedy Kanada stała się społeczeństwem multikulturalnym, ale także zainfekowana została frankofońskim separatyzmem. W 1967 r. Kanadę odwiedził Charles de Gaulle, który w słynnym przemówieniu z balkonu ratusza w Montrealu podgrzał nastroje nacjonalistyczne i separatystyczne w tej prowincji Kanady (Vive le Quebéc libre!). Wkrótce potem powstała Partia Quebecu - miejscowych nacjonalistów frankofońskich. W 1970 r. Kanada została dotknięta terroryzmem ze strony Frontu Wyzwolenia Quebecu. Terroryści porwali brytyjskiego attaché wojskowego w Montrealu, a kilka dni później Pierre'a Laporte'a, quebeckiego ministra pracy. Ten drugi został zamordowany przez porywaczy, na co Trudeau zareagował wprowadzeniem stanu wyjątkowego. W 1980 r. doszło do referendum w sprawie niepodległości Quebecu, ale za niepodległością opowiedziało się tylko 40% głosujących. W 1995 r. w Quebecu doszło do kolejnego referendum niepodległościowego (i na razie ostatniego, chociaż Justin Trudeau nie wykluczył zorganizowania kolejnego), opowiedziało się za nią aż 49,4% głosujących. Kanadyjski premier prowadził bardzo niezależną politykę międzynarodową. Był pierwszym zachodnim politykiem odwiedzającym komunistyczne Chiny, nie poparł też wojny w Wietnamie, udzielając nawet azylu politycznego Amerykanom zbiegłym do Kanady przed powołaniem do wojska, co oczywiście przyczyniło się do znacznego pogorszenia relacji z potężnym sąsiadem. Nixon uważał Trudeau za socjalistę i osobiście go nie znosił. Polacy nie wspominają Pierre'a Trudeau dobrze, gdyż nigdy nie potępił stanu wojennego w Polsce, ani jego autora - Jaruzelskiego. Oczywiście nie był jedyny, podobną rezerwę w krytyce zamachu antywolnościowego na ówczesne społeczeństwo polskie wykazywali też m.in. Willy Brandt, Helmut Schmidt w Niemczech, Andreas Papandreu w Grecji, czy premier Indii Rajiv Ghandi. Niewątpliwie trudno odmówić Trudeau charyzmy. Miał wyjątkowo wybuchowy charakter i dosyć luźny stosunek do autorytetów. Kpił nawet z królowej Elżbiety, tańcząc za jej plecami, by w ten sposób ośmieszyć jej sztywny sposób bycia. Nie ze wszystkimi prezydentami USA był na wojennej ścieżce. Do grona jego osobistych przyjaciół należał Jimmy Carter, ale z drugiej strony wielbił Fidela Castro. Nie przyłączył się nigdy do bojkotu Kuby po Rewolucji w 1959 r., Kanada zawsze utrzymywała połączenia lotnicze z Kubą, była to przez lata jedyna możliwość dotarcia na Kubę dla obywateli USA.
Gospodarczo Kanada zmieniała się już od lat 50-tych, odmieniając swój wizerunek eksportera surowców w coraz bardziej zaawansowany kraj przemysłu maszynowego i nowych technologii. Po kryzysie naftowym w 1973 r. Trudeau zdecydował się zamrozić ceny ropy na rynku wewnętrznym i zaczął realizować program nacjonalizmu gospodarczego. W 1975 r. powstało państwowe przedsiębiorstwo Petro-Canada. Ten manewr gospodarczy Kanady w kierunku interwencjonizmu państwa w gospodarkę nie przyniósł spodziewanych rezultatów, bo oczywiście nie mógł. Sytuacja gospodarcza pogarszała się, co doprowadziło do krótkotrwałej utraty władzy przez liberałów Trudeau w 1979 r. Jednak niepopularne decyzje rządu konserwatystów (wprowadzenie podatku od benzyny, prywatyzacja Petro-Canada) doprowadziły do ich upadku już po roku i powrotu Trudeau, który ponownie został premierem. Pierwsza połowa lat 80-tych to okres słabego wzrostu gospodarczego, czy nawet recesji (-3,2% w 1982 r.), ale też schyłek rządów Trudeau, który w 1984 r. wycofał się ostatecznie z życia politycznego. Po jego ustąpieniu w 1984 r. konserwatyści odnieśli swoje największe zwycięstwo w historii Kanady, mieli aż 211 posłów, a liberałowie zaledwie 40. Do katastrofy liberałów przyczynił się z pewnością sam Trudeau, którego Kanadyjczycy mieli po prostu dosyć. Konserwatyści pod wodzą Briana Mulroneya rządzili do 1993 r., po dekadzie doznali z kolei oni druzgocącej klęski (zdobyli 2 mandaty w parlamencie!) i do władzy ponownie powrócili liberałowie pod kierownictwem Jeana Chrétiena. Utrzymali się u władzy do 2006 r., kiedy zaczęła się ponowna dekada konserwatystów Stephena Harpera, pozostającego premierem do 2015 r. Demokracja kanadyjska funkcjonuje na tyle perfekcyjnie, że dokonuje zwykle wymiany ekipy rządzącej raz na dekadę. Nie inaczej było w wyborach w 2015 r. Wygrał je syn Pierre Trudeau - Justin. Wygrał je w stylu absolutnej gwiazdy i zachwytów świata. Kiedy w 2015 r. liberałowie ponownie obejmowali rządy w Kanadzie, w USA i wielu państwach europejskich (w tym w Polsce) dochodziły do głosu populizm, nacjonalizm, partykularyzm oraz antyimigracyjna retoryka. Na tym tle Trudeau jawił się jako polityk z zupełnie innej bajki - otwarty, empatyczny, świat zachwycał się jego progresywnym i równościowym gabinetem. Był przeciwieństwem dla nacjonalistycznych populistów i jednym z najważniejszych w świecie głosów liberalnego i progresywnego świata. Władzę przyszło mu sprawować w czasach nieprzewidywalnego Trumpa, a to polityka wobec USA jest największą determinantą nie tylko zagranicznej, ale też gospodarczej Kanady. USA są odbiorcą 3/4 kanadyjskiego eksportu i źródłem, z którego pochodzi 2/3 importu do Kanady. Żaden kraj G7, G20 czy OECD nie jest w takim stopniu uzależniony od handlu z jednym partnerem. Dlatego Trudeau porusza się w relacjach z USA jak slalomista zjeżdżający ze stromej góry. Zmuszony przez Waszyngton do renegocjacji umowy z NAFTA - podstawy eksportu kanadyjskiego - uratował co się dało, kosztem strony trzeciej, czyli Meksyku. Walczy o miejsca pracy, czasem w konflikcie ze złożonymi obietnicami, w szczególności wobec obietnic złożonym rdzennym mieszkańcom Kanady. Zawsze pogodny i uśmiechnięty okazał się jak dotąd skuteczny w sprawach gospodarczych. Widać to w konsekwencji budowania rurociągów, które napędzają przemysł paliwowy, nawet jeśli biegną przez święte rdzenne ziemie. Gospodarka kanadyjska wygląda nieźle, choć perspektywy są bardzo niepewne, przede wszystkim ze względu na spowolnienie gospodarcze w USA. Bezrobocie utrzymuje się na niskim poziomie (poniżej 6%), a transfery społeczne coraz większe, co jest wynikiem działania tarcz antykryzysowych uruchamianych w czasie pandemii koronawirusa.
To skłoniło rząd do rozważania wprowadzania pomysłów, w których Kanada może być światowym pionierem. Jednym z nich jest wprowadzenie minimalnego dochodu gwarantowanego, co wg. rządu kanadyjskiego umożliwiłoby stworzenie prawie 600 tys. miejsc pracy w ciągu 5 lat i dodatkowy wzrost gospodarczy o 80 mld. CAD rocznie. Rozważane są 2 modele płatności. Pierwszy zakłada 2 tys. CAD miesięcznie dla jednej osoby i 2900 CAD miesięcznie dla wspólnie zamieszkujących partnerów. Od każdego zarobionego dolara beneficjent miałby potrącane 50 centów świadczenia. Model ten byłby podobny do wypłacanego obecnie świadczenia dla osób, które straciły źródło utrzymania z powodu pandemii i mogą otrzymać do 500 CAD tygodniowo. Roczne koszty wyniosłyby 122 mld. CAD, częściowo byłyby pokrywane z wpływów podatkowych w wysokości 80 mld. CAD dzięki rosnącej gospodarce. Wg. drugiego modelu, każdy dorosły Kanadyjczyk dostawałby co miesiąc 500 CAD oraz drugą część świadczenia w wysokości 1500 CAD lub 2000 CAD dla partnerów, pomniejszane o 50 centów za każdego zarobionego dolara. Koszty tego modelu byłyby wyższe, są szacowane na 235 mld. CAD, kompensowane częściowo wyższymi o 109 mld. CAD dochodami budżetu. Jeśli rząd finansowałby powszechny dochód długiem, program byłby bardzo skuteczny w krótkim terminie, ale w dłuższym nie byłby do utrzymania (dług publiczny Kanady w 2018 r. wynosił 90% PKB). Konieczna byłaby podwyżka podatków, a wyższe podatki spowolniłyby wzrost gospodarczy, co postawiłoby w wątpliwość zakładane dochody budżetowe. Istniałaby zatem konieczność podwyższenia podatków dla najlepiej zarabiających, pojawiła się nawet propozycja dodatkowego opodatkowania najbogatszych Kanadyjczyków w wysokości 1% ogólnej wartości wszystkich składników majątku. Przeciwnicy dochodu gwarantowanego twierdzą, że zniechęca on do pracy. Jednak opublikowane w 2020 r. wyniki pilotażu dochodu gwarantowanego w Ontario wykazują, że jest przeciwnie. Dla prawie 80% uczestników świadczenie stało się pomocą w znalezieniu lepiej płatnej i stabilniejszej pracy. Najprawdopodobniej wyjaśnienie jest takie, że otrzymywanie stałego dochodu gwarantowanego zwiększyło wiarę we własne możliwości. Program gwarantowanego dochodu (tzw. Mincome) był zresztą już testowany w latach 1974-1979 w prowincji Manitoba przez rząd prowincji i rząd federalny (na jego czele stał wówczas ojciec Justina). Zauważono wówczas, że więcej nastolatków kończyło szkołę średnią, a szpitale odnotowywały mniej pacjentów. Jak widać takie rewolucyjne pomysły dojrzewają przez dekady i są wprowadzone niezwykle ostrożnie. To zupełne przeciwieństwo Polskiego Ładu, wprowadzającego rewolucję podatkową skrajnie podporządkowaną interesom wyborczym partii rządzącej, bez przedstawiania opinii publicznej ŻADNYCH symulacji kosztów i zysków, nie mówiąc już o przeprowadzaniu pilotaży. Zresztą sam premier Trudeau - do niedawna zwolennik dochodu gwarantowanego, nie wypowiada się już tak jednoznacznie. Po wyborach w 2019 r. powiedział wręcz, że nie jest to kierunek, w których Kanada obecnie może zmierzać.
Gwiazda międzynarodowa Justina Trudeau w ciągu jego pierwszej kadencji zdecydowanie przyblakła, a jego osobisty wizerunek uległ niekontrolowanej implozji. Wizerunek pierwszego feministy, orędownika wielokulturowości, największego obrońcy środowiska został bardzo nadszarpnięty. Jedną z większych jego porażek jest impas w relacjach z rdzennymi mieszkańcami Kanady. Liberałowie sprawy pojednania i rekompensat wpisali bowiem na swoje sztandary. Twierdzili, że kraj stać na taki gest zarówno moralnie, jak i finansowo, by zapłacić za lata krzywd i wyrównać dawno nieuregulowane rachunki z pierwszymi mieszkańcami Kanady. Choć Trudeau dokonywał symbolicznych ekspiacji i jawił się jako rzecznik pojednania, niejednokrotnie płacząc podczas publicznych ceremonii, nie wyzbył się pragmatyzmu. W maju 2021 r. wybuchł kolejny skandal, gdy odkryto zbiorowy grób na terenie jednej ze szkół dla rdzennych mieszkańców w British Columbia, gdzie było pochowanych 215 dzieci. W Saskatchewan znaleziono 761 ciał, a znowu w Kolumbii Brytyjskiej kolejne 182 nieznane do tej pory szczątki dzieci. Wszystko to świadczy o tym, z jaką brutalnością prowadzona była w przeszłości polityka kolonialna wobec ludności rdzennej. Wg. dzisiejszych kryteriów działania kolonizatorów nosiły znamiona ludobójstwa. Autochtoni zamieszkujący rozległe prerie kanadyjskie, nie byli specjalnie skłonni do tego, by pokojowo oddawać swoje ziemie, a nawet jeśli były, to Kanadyjczycy nie chcieli podejmować zobowiązań finansowych, jakie wiązały się z podpisywaniem traktatów. Wymyślono zatem sposób, by zasymilować rdzennych mieszkańców i przekształcić ich w obywateli Kanady. Mieli stać się mieszkańcami żyjącymi według tradycji białej Kanady. Mieli przestać domagać się zachowania praw dotyczących własnych kultur, języków czy terenów. Nie chodziło o eksterminację tubylców, ale raczej do odmienienia ich w kontekście kulturowym, wyeliminowania ich tradycji i wierzeń, by stali się nie do odróżnienia od reszty społeczeństwa kanadyjskiego. Choć istnieją dobrze udokumentowane przypadki polityki, która doprowadziła do śmierci głodowej plemion na preriach, czy intencjonalnego zakażenia chorobami, na które nie byli oni uodpornieni (jak odra czy gruźlica), to odnajdywane dzisiaj przypadki grobów były raczej "wypadkami" przy pracy, gdyż eksterminacja Indian nie była głównym celem działania państwa w tamtym okresie, a przynajmniej nie ma na to dowodów. Szkoły z internatami, które miały zmienić dzieci i młodych ludzi wywodzących się z ludności rdzennej w "modelowych" Kanadyjczyków były prowadzone przez kościoły chrześcijańskie. To właśnie one otrzymały od rządu funkcje wypełniania tych założeń, gdyż posiadały strukturę i doświadczenie działalności misyjnej. System ten najwyraźniej został wynaturzony i zdegenerowany ze względu na brak systemowej kontroli nad ludźmi, którym to zadanie powierzono. Kanadyjskie szkoły z internatami powstały w XIX wieku, "wychowywanie" dzieci polegało na ich przymusowym odbieraniu grupom należącym do ludności rdzennej. Tysiące małoletnich umierało, a ich rodziny nie poznały nigdy ostatecznego losu swoich dzieci. Przez te instytucje przeszło ponad 150 tys. dzieci, a ostatnie tego typu szkoły zamykano dopiero w latach 90-tych XX wieku!. Prowadził je Kościół katolicki (60%) i protestancki (40%). Historia ta została udokumentowana w raporcie rządowym w 2015 r., który obejmował 150 lat działania 139 przymusowych szkół dla indiańskich, inuickich i metyskich dzieci. Raport określił działalność tych szkół jako "kulturowe ludobójstwo, a także opisał niszczenie języka i kultury oraz panujące prześladowania i przemoc. Dzieci były dręczone i torturowane. Szczyt funkcjonowania szkół z internatem to lata 20 i 30-te XX w. Statystyki śmiertelności dzieci były wtedy bardzo wysokie. Nie było lekarstw (antybiotyków), przypadki śmierci dzieci przyjmowano jako coś naturalnego. Wychodzące na jaw fakty z niedawnej mrocznej przeszłości wywołują gniew i agresję wobec kościołów - począwszy od ich podpalania, przez odciskanie dłoni w farbie na kościołach czy zostawiania bucików dziecięcych przed drzwiami świątyni. Każdy polityk musi niewątpliwie uznać te fakty budując fundamenty pod nową przyszłością Kanady. Jest kwestią czasu, kiedy multikulturowa Kanada otworzy się i znajdzie miejsce w strukturach władzy - do tej pory zarezerwowanych dla białych - także dla swojej rdzennej ludności. Przykładem jest Inuitka Mary Simon, która w 2021 r. została nową gubernator generalną Kanady - stanowisko całkowicie pozbawione realnej władzy politycznej, bo przecież Kanada jest samodzielnym państwem, ale pozostaje członkiem Brytyjskiej Wspólnoty Narodów. Jednak symbolizm tej decyzji, że po raz pierwszy przedstawicielka ludności rdzennej stała się przedstawicielką korony brytyjskiej, co jeszcze niedawno byłoby niemożliwe, jest oznaką zmiany i początkiem naprawy wzajemnych relacji.
W 2019 r. Trudeau wygrał wybory minimalnie, ale nie posiada większości w parlamencie. Zresztą różnice programowe między liberałami i konserwatystami nie są duże. W kwestiach fundamentalnych nie ma ich prawie wcale. Priorytety polityki zagranicznej są właściwie niezmienne, w polityce krajowej kontrowersji też specjalnie nie widać. Jeden z największych sukcesów liberałów - tzw. Child Benefit, mniej więcej odpowiednik polskiego % plus - to pomysł, z którym nikt z opozycji nie waży się dyskutować. Nic dziwnego, że programy głównych sił politycznych przypominają modyfikacje tego samego kursu na przyszłość, z niewielkimi odchyleniami, które pozwalają jakoś się odróżnić. Jednym z nich jest stosunek do podatku węglowego. Trudeau chce w ten sposób zniechęcić do coraz droższej emisji CO2 i do 2050 r. uczynić kanadyjską gospodarkę całkowicie zeroemisyjną, czemu sprzeciwiają się konserwatyści, widząc w tej propozycji kolejny podatek obciążający gospodarkę i obniżający jej konkurencyjność. Ale nawet oni opowiadają się za znaczącym ograniczeniem emisji. Ewentualna utrata władzy przez liberałów nie spowoduje istotnych zmian w polityce kanadyjskiej. Pozostanie nadal krajem liberalnym, gdyż tutejsi konserwatyści są proimigranccy, nie ruszą liberalnej ustawy aborcyjnej, nie zlikwidują małżeństw jednopłciowych i nie podważą zasad państwa opiekuńczego.
Innym problemem wizerunkowym Trudeau jest skandal z SNC Lavalin, potentatem inżynieryjno budowlanym, znanym też z wielu projektów realizowanych w Polsce. Wybuchł on w 2019 r., kiedy koncern flagowy nowoczesnej gospodarki kanadyjskiej oskarżony został o złamanie prawa przez dawania łapówek libijskim urzędnikom reżimu Kadafiego. Gdyby koncern został ukarany na drodze formalnego postępowania, automatycznie zostałby wykluczony z ubiegania się o kontrakty rządowe na podstawie prawa o zamówieniach publicznych. Byłby to cios dla firmy i jego 4 tys. pracowników i ich rodzin. Chcąc ratować firmę i tonować niepokoje, Trudeau próbował wpłynąć na ówczesną prokurator generalną, by nie wszczynała procedury i pozwoliła firmie poddać się dobrowolnej karze. Kiedy pani prokurator i jednocześnie minister sprawiedliwości odmówiła, Trudeau zaproponował jej zaszczytną tekę minister d/s weteranów wojennych. Pani prokurator ponownie odmówiła i w atmosferze skandalu opuściła rząd wraz z kilkoma innymi kobietami, które do tej pory były siłą napędową gabinetu Trudeau, a teraz się od niego odcięły. Sam premier został potępiony przez komisję etyczną parlamentu, co spowodowało drastyczny spadek jego notowań. Nic dziwnego, gdyż przez lata budował swój wizerunek, jako postępowca, oddanego zarówno kwestii pojednania, jak i feministy respektującego podmiotowość kobiet. Trudno doprawdy przewidzieć, w którą stronę obróci się wahadło kanadyjskiej polityki. Sami Kanadyjczycy są do bólu pragmatyczni. Upadek Trudeau i dojście do władzy konserwatystów wcale nie spowoduje, że będzie lepiej. W 2018 w największej i najbogatszej kanadyjskiej prowincji Ontario władzę przejęli konserwatyści z premierem Douglasem Fordem, zwanym małym Trumpem. Jego populistyczny rząd zamazuje i zawraca większość dokonań poprzedników, wzmacniając antyimigranckie nastroje, strasząc konsekwencjami edukacji seksualnej orędując za gospodarką opartą na surowcach kopalnych. Kanadyjczycy widzą zatem, jak może wyglądać polityka postliberalna i niewykluczone, że przymkną oko nad wizerunkowymi potknięciami Trudeau. Tu jednak nie chodzi o wyrozumiałość wobec premiera, ale przede wszystkim o troskę o swoje interesy i pragmatyzm.
Gospodarczo Kanada jest prawdziwym potentatem i prezentuje się niezwykle solidnie. Jej gospodarka jest jednoznacznie wolnorynkowa z niewiele większym interwencjonizmem państwowym niż w USA, choć o wiele mniejszym niż w krajach europejskich. PKB na mieszkańca przekroczył w 2019 r. 50 tys. $ (PPP), standard życia utrzymuje się na jednym z najwyższych poziomów na świecie. Kraj dysponuje olbrzymimi pokładami surowców energetycznych (ropa i gaz), ma też pozytywny bilans energetyczny oparty głównie o zeroemisyjną i przyjazną dla środowiska energetyką wodną. Jest też jednym z największych na świecie producentów uranu, złota, cynku, niklu, aluminium i kobaltu. Od lat Kanada jest również jednym z najważniejszych i najstabilniejszych producentów rolnych na świecie. Kanadyjskie prerie stanowią naturalne obszary upraw pszenicy i innych zbóż.
Kanada dumna jest ze swojej zapierającej dech w piersiach przyrody oraz szerokich i otwartych przestrzeni. To drugi największy kraj na świecie po Rosji, posiadający najdłuższą linię brzegową wśród wszystkich państw świata. Właściwie wszystko jest godne polecenia, zachwyca perfekcyjna symbioza człowieka z przyrodą, piękno i niezwykłość krajobrazów. To kraj konsekwentnie dążący do zapewnienia wykształcenia, czystego środowiska oraz ochrony zdrowia dla wszystkich. Trudno w takiej sytuacji nie patrzyć z optymizmem i nadzieją na perspektywy rozwojowe Kanady.
Comments